26 stycznia 2014

- 11 - Bad Love


           Przepraszam! Miała być notka przed północą, ewentualnie chwilę po północy i klops :( Ale to wina moje internetu! Wyłączył się i za cholerę nie mogłam go włączyć :/ Dopiero teraz wróciła od babci i mogę dodać rozdział. Jeszcze raz was bardzo, ale to bardzo PRZEPRASZAM!
           Rozdział może, nie jest idealny, ale lepsze to niż nic prawda? Nie obiecuję, ze następna notka pojawi się szybciej bo nie wiem co będzie z moją weną.
           Życzę miłego czytania ;*

~*~

           -No chyba zwariowałaś do reszty! - po szkolnym korytarzu rozszedł się krzyk oburzenia niejakiej Amber Holby - Jak to nie wyprawiasz swoich urodzin?! - dziewczyna stanęła na przeciw Veronic nie pozwalając jej ruszyć się dalej. Nie mogła pozwolić na to aby jej przyjaciółka nie obeszła należycie swoich urodzin - Przecież każdy obchodzi urodziny! K.AŻ.D.Y!! - podkreśliła to słowo - Więc Ty też musisz.
           -Nic nie muszę - powiedziała i wyminęła ją ruszając w stronę sali od chemii. Nie miała ochoty obchodzić żadnych urodzin i nie będzie tego robić. Ma uraz co do takich imprez i Amber powinna o tym wiedzieć po tym jak opowiedziała jej o wszystkim. A do tego jest zła na Justina, chociaż zła to złe słowo. Ona zawiodła się na nim. No dobrze ona rozumie, że Justin się martwi, ale nie do przesady. Nie powinien zaprzepaszczać swoich marzeń specjalnie dla niej. A raczej przez nią. Ona tego nie chce. Justin myśli, że w ten sposób jej pomaga, ale myli się i to bardzo. Nie pomaga jej tym wcale, ale jeszcze bardziej dołuje. Tak dołuje. Jego decyzja nie poprawia niczego. Przez to Veronic czuje się tak jakby wymuszała na każdym dobroć dla siebie, co wcale nie poprawiało jej samopoczucia jak i samooceny.
           Sapnęła zła gdy na jej drodze pojawił się Justin. Nie no oni Bóg się chyba dziś uwziął na nią! Chłopak chciał się już odezwać, ale ona odwróciła się i ruszyła w kierunku, z którego przyszła. Nie miała ochoty z nim rozmawiać jak i nie miała zamiaru na konfrontacje z Amber.
           Skręciła w lewo i zaczęła schodzić po schodach. Nie miała zamiaru zostać tym budynku ani minuty dłużej. Nie interesowało ją to, że do końca roku zostało raptem kilkanaście dni, które powinna poświęcić na nadrobienie jakiś zaległych kartkówek czy czegoś. W tej chwili to dla niej nie istniało.

           Siedziała na ‘swojej’ plaży patrząc jak fale uderzają o brzeg. Lubiła na to patrzeć. To ją uspokajało, a teraz najbardziej potrzebowała spokoju jak niczego innego. Złość ciągle w niej buzowała i potrzebowała się uspokoić zanim wróci do domu. Musi też pomyśleć nad wymówką dla mamy, dlaczego nie wróciła razem z Justin’em. O ile Justin nie zjawi się tutaj na co miała naprawdę ogromną nadzieję i nie chciała by przyjechał tu za nią. Chciała być teraz po prostu sama.
           Usłyszała swój dzwoniący telefon i wyjęła go z kieszeni szortów. Na wyświetlaczu migało zdjęcie jej mamy na co przełknęła głośno ślinię. A co jeśli jej wychowawczyni zadzwoniła do mamy mówiąc jej, że znów poszła na wagary?
           Odetchnęła z ulga gdy telefon przestał dzwonić, ale nie zdążyła go schować a zaczął dzwonić znów. Wiedziała, że jeśli mama wie o wagarach a ona nie odbierze teraz i powie mamie potem w domu, że była na lekcji to tylko się bardziej pogrąży. Wzięła porządny wdech i odebrała telefon.
           -Veronic musisz szybko wrócić do domu! - usłyszała spanikowany głos swojej mamy po drugiej stronie - Poszukaj Justina w szkole i wracajcie do domu i to jak najszybciej - nie zdążyła odpowiedzieć a mama rozłączyła się. Jasne, ciekawe jak ona teraz znajdzie Justina w szkole, skoro jej tam nie ma. Westchnęła tylko i już po chwili słyszała w głośniku przeciągły sygnał.
           -Halo?
           -Musisz przyjechać po mnie na plaże - rzuciła do słuchawki i się rozłączyła. Wiedziała, że Justin nie zlekceważy jej telefonu, zwłaszcza gdy jest na niego zła. On wykorzysta każdy moment żeby z nią porozmawiać o tym wszystkim.
           Nie myliła się. Po jakiś dwudziestu minutach Justin pojawił się na plaży i bez żadnych słów ruszyli w stronę auta. Veronic zaczynała mieć dziwnie złe przeczucia co do telefonu mamy. Gdyby chodziło o jej wagary na pewno by na nią nakrzyczała przez telefon, ale na pewno nie kazałaby jej wrócić do domu razem z Justin’em.
           -Możesz mi powiedzieć o co chodzi? - usłyszała jego głos i spojrzała na niego - Jesteś na mnie wściekła, potem dzwonisz po mnie aby przyjechał na plaże strasząc mnie tym, a teraz nic nie mówisz.
           -Nic nie mówię bo sama nie wiem o co chodzi Justin - powiedziała i spojrzała na krajobraz za oknem - Mama do mnie zadzwoniła, że muszę wrócić do domu, kazała mi Cię znaleźć i wrócić nam do domu - do końca drogi, do domu nie odezwali się do siebie słowem, zastanawiając się co takiego się stało, że musieli tak nagle wrócić do domu.
           Justin zatrzymał się pod domem i spojrzał na Veronic. Widziała po niej, że jest wystraszona więc złapał ją za dłoń. Gdy poczuła jego uścisk spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła.
           -Cokolwiek by się stało pamiętaj, że zostanę z Tobą Veronic - pokiwała kłową, że zrozumiała i oboje wysiedli z auta kierując się w stronę domu. Weszli i zajrzeli do kuchni, ale nie zastali tam swojej mamy, więc skierowali się w stronę salonu, gdzie na kanapie siedziała Pattie jak i Jeremy. Veronic na ten widok coś przewróciło się w żołądku. Poczuła się jakby miała Déjà vu. Już raz widziała podobny obraz z tym, ze jeszcze wtedy obok siedział Justin. Wtedy zapomniała swojego pamiętnika i wyszła na jaw to co zrobił jej Harry.
           Mocniej ścisnęła dłoń Justin’a i razem weszli do salonu i usiedli na fotelu. A raczej Justin usiadł a ona usadowiła się na jego kolanach.
           -Coś się stało? - to pytanie wypłynęła z ust Justin’a. Veronic nie była wstanie powiedzieć nic. Czuła, że zaczyna drżeć. Czuła, że coś niedobrego się stało. Jeremy nic nie mówiąc pochylił się i podał synowi białą kopertę. Justin nie zwlekając długo otworzył ją i zaczął czytać treść - To chyba ku*wa jakiś żart! - krzyknął i rzucił pismem na podłogę przygarniając Veronic do siebie. Wiedział, że teraz będzie musiał jeszcze bardziej być czujny i opiekuńczy względem niej.
           -Co tam jest napisane Justin - usłyszał cichy głos Veronic i jeszcze bardziej ją przygarnął do siebie - Justin?
           -Wypuścili Harry’ego - nagle poczuła jak jej serce przyśpiesza a oddech staje się płytki. Przecież to nie może być prawda, przecież nie mogli go wypuścić. Wstała z kolan Justin’a i rozejrzała się po pomieszczeniu. Przecież dopiero co zaczęła czuć się bezpiecznie. Ruszyła w stronę schodów. Słyszała za sobą czyjś głos, ale nie była wstanie powiedzieć czyj. W uszach jej szumiało, a pokój zaczął wirować. Przed oczami zaczęły latać jej czarne plamki. Usłyszała jeszcze czyjś krzyk a potem ogarnęła ją ciemność.


           Leżała na plecach i wpatrywała się w biały sufit. Nie docierały do niej żadne dźwięki z zewnątrz. Czuła się tak jakby była zamknięta w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu. Znów czuła się tak samo jak te przeklęte trzy miesiące temu. Znów czuje, że zamyka się w sobie. Znów boi się wyjść gdziekolwiek, wiedząc, że on czai się gdzieś za rogiem. Oczywiście Justin zawsze jest obok, ale mimo to jej strach paraliżuje ją całą.
           -Mama zrobiła naleśniki masz ochotę zjeść? - spojrzała w stronę Justin’a nieprzytomnym wzrokiem. Nawet nie usłyszała kiedy wszedł do jej pokoju.
           -Przytul Mnie Justin - drugi raz nie musiała go o to prosić. Szybkim krokiem podszedł do łóżka położył się na nim i przytulił ją.
           -Nie dam Cię skrzywdzić Shawty.

3 komentarze: