14 sierpnia 2013

- 9 - Bad Love


     Siedziała w szkole na lekcji historii i wręcz zasypiała na ławce. Starała się słuchać wywodu nauczyciela, ale nie było to łatwe gdy jedyne o czym myślisz to wygodne łóżko i ciepła pierzyna pod, którą można się zakopać. No i jeśli jeszcze Twoje myśli uciekają do sytuacji z przed kilkunastu godzin. Na samo wspomnienie tego co zrobili wczoraj z Justinem w aucie przechodziły ją przyjemne dreszcze i robiło jej się gorąco. Z wielką chęcią powtórzyłaby to w tej chwili. Nawet tu w szkole. W sumie jest tu dużo miejsc gdzie mogliby to powtórzyć, ale lepiej nie kusić losu. Wystarczy, że zrobili to wczoraj przed własnym domem, w którym byli spokojni i nic nie świadomi rodzice.
     Po jej ciele przeszedł kolejny dreszcz, ale tym razem nie przyjemności a strachu. Tak strachu. No bo przecież co by było gdyby rodzice ich nakryli? Gdyby mama wyszła z domu zaciekawiona dlaczego tak długo nie wchodzą do domu? To byłby koniec. Na pewno wywieźli by ją do Kanady, do dziadków i kazali tam zostać oraz zabroniliby jej kontaktów z Justinem. A tego by z pewnością nie przeżyła.
     Poczuła szturchanie i spojrzała na stojąca nad nią Amber.
     -Co? - zapytała nieprzytomnie na co przyjaciółka wywróciła na nią oczami.
     -Koniec lekcji - sapnęła - Nie słyszałaś dzwonka? - nie słyszała. Była tak zajęta własnymi myślami, że nie usłyszała nawet dzwonka oznajmującego koniec zajęć. Wstała szybko z krzesła i biorą w rękę podręcznik i zeszyt wraz z piórnikiem schyliła się po swój plecak, i wrzuciła tam wszystko. Wyszły z klasy i ruszyły w stronę klasy od fizyki - Więc jak? - została znów wyrwana z myśli przez Amber.
     -Więc jak co? - zapytała na co Amber jęknęła zdruzgotana.
     -Ni litość Boską Veronic coś Ty robiła w nocy?! - krzyknęła tak, że kilka osób się za nimi obejrzało za co została od razu zbesztana przez Veronic, ale tylko zbyła to wzruszeniem ramion - Jesteś dziś jakaś nieprzytomna! Na lekcji historii prawie spałaś, teraz mnie nie słuchasz. Co się z Tobą dzieje?!
     -Boże po prostu się nie wyspałam czy to zbrodnia? - zapytała.
     -Tak jeśli mnie nie słuchasz Veronic Bieber!
     -Cholera Amber nie bądź egoistką! - zatrzymała się i krzyknęła wyrzucając ręce w górę - Zawsze masz wieczne pretensje! Ile razy Ty mnie nie słuchałaś? Ile razy Ty chodziłaś z głową chmurach?! I nic Ci nie mówiłam, ale jak tylko ktoś nie posłucha Ciebie, albo ma inne zdanie niż Ty to robisz wielką aferę! Wyobraź sobie, że inni tez mają własne życie i własne problemy!! - skończyła swój wywód i zła ruszyła w przeciwną stronę niż klasa od fizyki. Teraz to już w ogóle nie będzie wstanie się skupić na czymkolwiek. Amber wyprowadziła ją już całkowicie z równowagi. Jak może być tak bezczelna? No dobrze może i jest jej przyjaciółką, ale to nie zabrania Veronic nazwania jej egoistką. Tak. Amber Hope była egoistką i to była jej największa wada. Co prawda ten egoizm chowała dla Veronic, ale czasami to wychodziło na wierzch w najmniej odpowiednich chwilach. I właśnie teraz była taka chwila. Może i Veronic zrobiła aferę z niczego, ale naprawdę słowa Amber podziałały na nią jak płachta na byka.
     Wyszła ze szkoły i ruszyła w stronę bramy wyjściowej. Nie miała zamiaru zostać dłużej w szkole. Musiała się gdzieś przejść i się uspokoić.
     I już wiedziała gdzie pójdzie.

     Siedziała na plaży patrząc w dal a jej bose stopy były zakopane w ciepły piasek. Wiatr rozwiewał jej blond włos a słońce ogrzewało przyjemnie skórę. Już była dużo spokojniejsza niż te dwie godziny temu. Plaża, słońce i szum morza zawsze działało na nią kojąco, i zawsze tu przychodziła gdy potrzebowała się wyciszyć, pomyśleć a nawet i się wypłakać gdy była taka potrzeba. Siedziała w takim miejscu gdzie nikt jej nie widział. Nie widział ponieważ był to kawałek wysepki schowany za nie dużymi skałkami. Gdy miała jedenaście lat i ostro pokłóciła się z Justinem o głupotę to przybiegła na plażę i szwendała się po niej tak długo, aż natrafiła na to miejsce i od tamtej pory stało się ono jej ulubionym. Fakt, że każdy mógł tu przyjść bo jakoś specjalnie wybitnie to miejsce ukryte nie jest, ale przychodzi tu w miarę często od czterech lat i jeszcze nigdy nikogo tu nie widziała. W każdym razie po tamtej kłótni to właśnie Justin ją tu znalazł i od tamtej pory wie, że to zawsze tu można ją znaleźć gdy coś ją trapi.
     -Amber powiedziała, że zrobiłaś jej aferę na pół szkoły za nic - podskoczyła gdy usłyszała za sobą głos Justina - I pewnie jak zwykle wyolbrzymia co? - zapytał siadając obok niej na piasku i zdjął również buty by zakopać stopy w piach. Tak to jest rzecz, którą uwielbiają robić razem. Każdy zawsze się z nich śmieje, że mają taką manie chowania stóp w piasek gdy tylko są na plaży. No cóż to prawda. To jest taka ich mała wspólna obsesja.
     -Po prostu wyciągnęła dziś dla mnie swój egoizm - powiedziała wzruszając ramionami - Czasami mam jej naprawdę dość, ale mimo to Kocham tą wariatkę - Justin się zaśmiał na te słowa i objął ją ramieniem. Veronic ułożyła głowę na jego ramieniu i przymknęła oczy a szum fal delikatnie pieścił jej uszy.

     -Hej, Veronic. Księżniczko obudź się - poczuła delikatne szturchanie i szept przy uchu. Mruknęła i chciała się odwrócić i nakryć kołdrą, ale stwierdziła, że kołdry nie ma a jej ramiona coś owiewa. Czyżby nie zamknęła okna na noc? - Veronic obudź się - zmarszczyła nos i powoli otworzyła oczy. Zamrugała kilka razy powiekami i gdy zobaczyła przed sobą zachodzące za horyzont słońce zorientowała się, że zasnęła. Zasnęła na dworze i to jeszcze na ramieniu Justina.
     -Jeju Justin przepraszam - szepnęła gorączkowo - Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
     -Nic nie szkodzi - odpowiedział i uśmiechnął się do niej - Ale pora wracać do domu. Mama dzwoniła, że darowała nam obiad, ale kolacji już nie podaruje - oboje się zaśmiali i dopiero w tej chwili Veronic zdała sobie sprawę jak bardzo głodna jest. No tak przecież ostatni raz jadła śniadanie w domu.
     Wstali z piasku i podeszli do skałek na które się wspięli by potem móc z nich zejść i ruszyć już prawie opustoszałą plażą. Poczuła jak Justina chwyta ją za dłoń i wplata swoje palce w jej. Spojrzała na niego i posłała mu szczery uśmiech co Justin odwzajemnił. Nie obawiali się, że ktoś może ich zobaczyć ponieważ plaża była prawie, że pusta a jeśli nawet ktoś ze znajomych by ich zobaczył to i tak by się tym nie przejął ponieważ to nie jest pierwszy raz jak Veronic i Justin spacerują trzymając się za ręce.
     Trzymając się za dłonie doszli do samochodu, do którego wsiedli i bez żadnego słowa odjechali z plażowego parkingu. Przez całą drogę nie rozmawiali ze sobą ponieważ żadnych słów nie potrzebowali. Wystarczyła im tylko ich własna obecność i świadomość, że jedno kocha to drugie. Niczego więcej do szczęścia im nie było trzeba. Mieli siebie.
     Wysiedli z auta kiedy Justin zaparkował na podjeździe pod domem i razem ramię w ramie weszli do domu a do ich nozdrzy doszedł cudowny zapach lazanii. Usłyszeli burczenie w brzuchu Veronic i oboje wybuchnęli śmiechem kierując się do jadalni, do której mama zapewne zaraz przyniesie kolację, którą zjedzą z ogromnym smakiem. I nie mylili się bo ledwo zasiedli przy stole do pomieszczenie weszła niska kobieta o błękitnych oczach.
     -Ooo już jesteście - uśmiechnęła się do swoich dzieci - Ręce umyliście? - zapytała choć i tak wiedziała, że pewnie tego nie zrobili.
     -Oczywiście, że tak! - odparł entuzjastycznie Justin choć on również wiedział, że ich mama doskonale wie, iż tego w ogóle nie zrobili - A gdzie tata?
     -Jestem, jestem - usłyszeli za plecami głos swojego ojca, który po chwili usiadł na przeciw swoich dzieci - Jak tam dziś w szkole?
     -To co zawsze, czyli totalna i wybitna beznadzieja - jęknęła Veronic pomijając fakt, że była dziś tylko na pierwszej lekcji a z reszty najzwyklej w świecie nawiała co również zrobił Justin tylko, że dwie godziny później. Ale tego akurat rodzice wiedzieć nie muszą no i plus to, że lada dzień jest koniec roku szkolnego i większość nauczycieli już tak nie przyciskało uczni bo im się po prostu już nie chciało Oni też pewnie marzą o urlopie i porządnym wypoczynku od tych rozwydrzonych bachorów jak na pewno ich nazywają gdy nikt nie słyszy.
     -No to pomódlmy się i jedzmy - powiedziała kobieta po czym wszyscy złapali się za dłonie i odmówili modlitwę dziękując w niej Bogu za to, że pozwolił im razem siedzieć przy tym stole i zjeść tak smaczną kolację, której wiele dzieci na świecie spożyć nie może - Smacznego wszystkim.
     -Smacznego - odpowiedziały kobiecie trzy głosy na raz a potem było już tylko słychać uderzanie o talerz sztućców. W rodzinie Bieber była taka zasada, że podczas spożywania posiłków nie rozmawiało się. To taki jakby szacunek i nieme podziękowanie Bogu za to, że mogą cokolwiek zjeść.
     Po skończone kolacji każdy odniósł swoje talerze do kuchni i wsadził do zmywarki. Veronic nie marzyła o niczym innym jak o ciepłym prysznicu i łóżku. Więc jak tylko znalazła się w swoim pokoju od razu złapała za swoją codzienną piżamę i zniknęła za drzwiami łazienki by wziąć krótki aczkolwiek ciepły prysznic.
     Veronic wyszła z łazienki czysta jak i odprężona po kąpieli, i swoje kroki od razu skierowała do łóżka. Położyła się i przyłożyła głowę to miękkiej poduszki nakrywając się kołdrą. Ledwo zamknęła oczy a już odpłynęła do krainy snów.

     Usłyszała nad głową dźwięk swojego budzika i pierwsze co pomyślała to to, kto to dziadostwo położył na szafce obok jej głowy. Chwyciła za swój telefon i nie otwierając nawet oczy wyłączyła go i odłożyła z powrotem na szafkę, i odwróciła się na drugi bok nakrywając się kołdrą po same uszy. Dziś nie miała ochoty iść do szkoły i miała zamiar ten plan wcielić w życie. Wiedziała, że mama nie będzie zła na nią o to, że nie poszła ponieważ była to końcówka szkoły no i dwa jej oceny były bardzo dobre, i nie musiała na łeb na szyję zaliczać przedmiotów by przejść do dalszej klasy więc, i mogła sobie pozwolić na ten luksus jakim było zostanie w domu. Usłyszała otwierane drzwi i jeszcze bardziej wcisnęła się w poduszkę.
     -Nie idę dziś do szkoły - wymruczała w poduszkę co przyniosło za sobą chichot Justina - Mówię poważnie Justin. Nie idę dziś do szkoły.
     -Ja nic nie mówię - powiedział i już po chwili leżał obok niej - Jest godzina 11:53 więc bez sensu by było pójście do szkoły nie uważasz? - Veronic podniosła głowę i spojrzała na Justina zza włosów, które opadały jej na twarz i z pewnością były nieźle poczochrane.
     -Jaja sobie robisz?! - pisnęła i złapała za telefon by sprawdzić czy aby naprawdę jest już ta godzina a gdy zauważyła na ekranie godzinę 11:54 sapnęła i z powrotem opadła na poduszki - Dlaczego nie obudziłeś mnie rano? - zapytała.
     -Ależ budziłem - powiedział - Tylko, że Ciebie nie dało się dobudzić więc mama kazała zostać nam w domu - zaśmiał się - Swoją drogą dzięki za to bo ja dziś nie miałem siły i ochoty iść do tego okropnego budynku - powiedział i znów się zaśmiał - Rodziców nie ma więc możemy sobie jeszcze pospać.
     -Nie ma ich?! - poderwała się znów do góry - To gdzie są?
     -A czy to ważne? - spojrzał na Veronic a widząc jej nie ustępliwą minę westchnął - Tata w pracy a mama pojechała spotkać się z jakąś dawną koleżanką i wróci wieczorem, tak samo jak tata.
     -Super - mruknęła i opadła twarzą w poduszkę wywołując tym u Justina salwę śmiechu - Justin?
     -Hmm? - zamruczał oplatając ją ramionami.
     -Pójdziemy dziś do kina? - zapytała a Justin uchylił jedno oko i spojrzał na nią.
     -Czy Ty aby nie zapraszasz mnie na randkę Veronic Bieber? - dziewczyna prychnęła w poduszkę.
     -Skoro Ty tego nie umiesz zrobić to ktoś w tym związku musi nosić spodnie i to zrobić - powiedziała by za chwilę pisnąć gdy poczuła palce Justina wbijające się w jej żebra.
     -Odwołaj to - krzyknął w udawanym oburzeniu - Natychmiast!
     -Nigdy! - zaśmiała się i znów pisnęła gdy poczuła jak Justin bardziej wbija w jej żebra swoje długie palce - Jesteś okrutny! - sapnęła - Nie dostaniesz buziaka na dzień dobry! - krzyknęła a Justin automatycznie przestał ją łaskotać.
     -Coś Ty powiedziała?
     -Że nie dostaniesz buziaka na dzień dobry.
     -Ranisz me serce o ma pani - mówiąc to trzymał dłoń na klatce piersiowej w miejscu gdzie ma się serce. Spojrzeli sobie w oczy i wybuchnęli śmiechem. Śmiali się tak przez kilka minut. Przestali w momencie gdy Justin pochylił się nad Veronic i spojrzał w jej oczy - Kocham Cię Veronic - wyszeptał - I wiem, że jest to złe, ale nie potrafię Cię nie Kochać TĄ miłością po prostu nie potrafię Veronic.
     -Wiem Justin - również szepnęła - Doskonale to wiem bo i ja czuję to samo - ułożyła dłoń na jego policzku - Kocham Cię Justin i już zawsze będę - chłopak nachylił się nad nią bardziej i musnął delikatnie jej usta. Veronic oddała pocałunek a gdy Justin przejechał wilgotnym językiem po jej wargach ona uchyliła je w zapraszającym geście z czego Justin skorzystał i pocałował ją wsuwając swój język do jej ust pobudzając jej język do wspólnej zabawy. Oderwali się od siebie po nie długiej chwili.
     -To na co byś chciała pójść do tego kina?
     -Na Smerfy! - krzyknęła.


~***~***~***~

     No i mamy rozdział 9! Pojawił się ino w mig;) Ale to jest rekompensata za to, że tak długo czekaliście na 8. Mam nadzieję, że 9 spodobała wam się równie bardzo jak 8:) Kiedy 10? Jak napiszę XD A, że czuję teraz ogromny przypływ weny to spodziewajcie jej się na dniach:) Korzystam z weny póki jest XD

7 komentarzy:

  1. Pierwsza!!!
    Korzystaj kochana korzystaj. Twoje opowiadanie jest jedyne w swoim rodzaju. Po prostu kocham je !! Juz nie moge sie doczekac kolejnych rozdzialow. Jestem ciekawa jak to wszystko sie potoczy i kiedy rodzice sie dowiedza i przede wszystkim jak na to zareaguja. Czekam na 10. Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. uwieeeelbiam to <3
    oni są slodcy asdfgglfjdjkd

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Super! Jesteś wspaniała :*.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, dawaj kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń