12 sierpnia 2013

- 8 - Bad Love


13.06.2013 (wtorek)
      Jestem wściekła! Tak! Wściekła! I to cholernie! Na kogo? Oczywiście, że na Justin’a! Za co? A za to, że spoufalał się z tą wredną czerwoną Harriet!! Tak! I to przy mnie! I jeszcze bezczelnie się śmiał! Pfffff! Szczyt chamstwa i bezczelności normalnie! Nienawidzę go! I to tak cholernie mocno! Jeszcze wczoraj pocieszał mnie po tym co ona powiedziała a dziś...a dziś do jasnej cholery z nią flirtował! Bezczelny! I nie nie jestem zazdrosna. Ani trochę, nic a nic.

      Usłyszała kroki na schodach i rzucając zeszyt na łóżko podbiegła do drzwi zamykając je na klucz i opierając się o nie plecami. Jeśli Justin myślał, że pozwoli mu tu wejść jak gdyby nigdy nic to się gruby myli.
      Odeszła od drzwi i na powrót usiadła na łóżku i w ręce wzięła swój zielony zeszyt. Miała już dalej zacząć pisać gdy usłyszała jak ktoś a raczej jak Justin naciska na klamkę a po chwili jego chichot zza drzwi.
      -Serio Veronic? - zapytał ze śmiechem - Teraz będziesz się zamykać i chować przede mną? - znów się zaśmiał a Veronic prychnęła pod nosem jak rozjuszona kotka na co chłopak za drzwiami roześmiał się w głos. Dziewczyna wściekła złapała za poduszkę i rzuciła w drzwi.
      -Idź do swojej Harriet, Bieber! - krzyknęła wściekła.
      -Czy Ty aby przypadkiem nie jesteś zazdrosna? - zapytał i starał się nie wybuchnąć śmiechem.
      -Nie jestem zazdrosna - krzyknęła.
      -Owszem jesteś Veronic - prasknął śmiechem. Dziewczyna złapała za drugą poduszkę, na której spał Justin i znów rzuciła w drzwi - Nie wierzę - mówił ze śmiechem - Ty jesteś naprawdę zazdrosna.
      -Odwal się! - wstała z łóżka i podchodząc do swojego laptopa, który stał na biurku włączyła muzykę na full by zagłuszyć głos jak i śmiech brata. Po jej ciele przeszedł dreszcz gdy pierwszy raz od kilku dni nazwała Justina swoim bratem. Usiadła z powrotem na łóżko i chwyciła zeszyt, chcąc coś napisać, ale była tak wściekła, że nie była wstanie więc zamknęła go i schowała tam gdzie zawsze czyli pod poduszkę a raczej chciała schować pod poduszkę, której tam nie było tylko leżała pod drzwiami. Wstała z łóżka i podeszła do drzwi podnosząc obie poduszki, i kładąc je na swoje miejsce.
      Położyła się na plecach i wpatrywała w sufit. Głupi Justin! Przecież ona nie jest zazdrosna! A może jest? Nie! Nie jest! Przekręciła się na brzuch i schowała twarz w poduszkę krzycząc. To jest chore! Jest zazdrosna o własnego brata! Ale czy ona powinna nazywać Justina swoim bratem? No chyba raczej już nie. Rodzeństwo nie zachowuje się tak jak oni. Rodzeństwo nie całuje się ze sobą, nie sypia ze sobą w jednym łóżku a co najważniejsze rodzeństwo nie uważa się za parę a oni to właśnie robią. Traktują się jak para.
      Usłyszała dźwięk swojego telefonu i niechętnie zeszła z łóżka podchodząc do biurka, na którym leżał jej telefon i spojrzała na wyświetlacz, na którym migało ‘Amber dzwoni’ przejechała palcem wskazującym po ekranie odbierając tym samym połączenie a drugą ręką ściszyła muzykę w laptopie.
     -Słucham? - zapytała i przewróciła oczami gdy zza ściany usłyszała pierwsze takty Usher’a, którego tak bardzo uwielbia Justin.
     -Masz może ochotę wyskoczyć na miasto? - usłyszała znudzony głos swojej przyjaciółki - Umieram z nuuuuuudów - przeciągnęła literę ‘u’ na co Veronic się zaśmiała.
     -Będę za dwadzieścia minut.
     -Ok. Kocham Cię! Pa - po czym usłyszała przeciągły sygnał co oznaczało, że jej przyjaciółka się rozłączyła. Pokręciła głową zirytowana ponieważ Amber bardzo dobrze wiedziała, że ona nie lubi gdy się tak nagle rozłącza. Z telefonem w ręce podeszła do fotela stojącego pod ścianą i chwyciła z niego swoją torbę, do której wrzuciła telefon i sprawdziła czy są w niej klucze od domu.
       Były.
       Rozejrzała się jeszcze po pokoju a gdy jej wzrok zatrzymał się portfelu podeszła i chwyciła go wrzucając do torby.
      Otworzyła po cichu drzwi i wyjrzała czy czasami Justin gdzieś się nie czai. Zachowywała się trochu dziecinnie wiedziała o tym, ale naprawdę była na niego wściekła. Gdy zorientowała się, że Justin jest u siebie ponieważ z jego pokoju dochodził odgłos jego śpiewania to ruszyła w stronę schodów. Zbiegła po nich i zakładając na stopy buty na koturnie wyszła z domu. Wychodząc z posesji swojego domu skręciła w lewo kierując się w stronę domu Amber. Po kilkunastu krokach zatrzymała się słysząc dzwoniący telefon. Wyjęła go i ruszając dalej odebrała nie spoglądając na telefon.
      -Halo? - zapytała i odrzuciła włosy na lewe ramię aby nie przeszkadzały jej.
      -Gdzie poszłaś? - usłyszała po drugiej stronie zmartwiony głos Justina. Uśmiechnęła się do siebie i przygryzła wargę - Veronic?
      -Idę na miasto z Amber nie martw się - odpowiedziała - Jeśli trochu się zasiedzę i zrobi się późno zadzwonię abyś przyjechał po mnie ok?
      -Ok - powiedział - Veronic?
      -Tak?
      -Przepraszam - usłyszała jego smutny głos. Zatrzymała się i zmarszczyła brwi. Justin jest smutny bo ona trochu się na niego powściekała za tą sytuację z Harriet? No dobra może bardziej niż trochu, ale to nie oznacza, że...
      -Oh Justin przecież wiesz, że lubię boczyć się nie raz o nic - przewróciła oczami - No dobra może trochu za bardzo flirtowałeś z czerwoną małpą - usłyszała chichot Justina po drugiej stronie.
      -Czerwoną małpą?
      -Tak nazywamy z Amber Harriet.
      -Muszę przyznać, że oryginalnie.
      -Słuchaj Justin jakby co to będę dzwonić ok? - powiedziała widząc idącą i machającą do niej Amber.
      -Ok. Kocham Cię.
      -Ja Ciebie też. Pa - rozłączyła się wrzucając telefon z powrotem do torby i ucałowała Amber w policzek. Złapały się pod ramię i ruszyły przed siebie. Nie miały konkretnego planu gdzie pójść więc na chwilę obecną szły przed siebie żartując i śmiejąc się w głos.

      -Nie wierzę! - krzyknęła Amber - No kurwa po prostu nie wierzę no! - Veronic zachichotała z zachowania i reakcji przyjaciółki i pociągnęła ostatniego łyka coli z dużego kubka - Przecież to nie miało się tak skończyć noooo! - przeciągnęła ‘o’ i zrobiła zawiedzioną minę - Przecież oni mieli być razem szczęśliwi a nie, nie....uhg debilne filmy! - po raz kolejny krzyknęła wyrzucając w górę ręce.
      -Ale skąd wiesz, że nie byli razem? - powiedziała i spojrzała na Amber - Przecież zakończenie było neutralne jakby nie patrzeć. Ani ona nie spotykała się z nikim ani on nikogo nie miał. Może zaczęli być ze sobą później?
      -Proszę cię! Wierzysz w to? - zapytała i uważnie przyjrzała się przyjaciółce - Ty naprawdę w to wierzysz Veronic! - pisnęła jak mysz i stanęła przed nią zatrzymując ją tym samym. Veronic przewróciła oczami i wyminęła przyjaciółkę, która po chwili i tak ją dogoniła.
      -Ja tylko dopuszczam do siebie taką wersje wydarzeń - powiedziała - Co nie oznacza, że wierzę w takie coś - wyrzuciła pusty kubek po napoju do śmietnika, który mijali - Choć usiądźmy tam i zadzwonię do Justina by po mnie przyjechał. Obiecałam mu, że to zrobię gdyby było już późno a godzina 22:15 to jest zdecydowanie późna pora - usiadła na ławce i wykręciła numer do Justina, który odebrał już po drugim sygnale - Tak możesz po mnie przyjechać - powiedziała do telefonu I nie rozumiem Cię Amber! To w końcu jesteś za szczęśliwym zakończeniem czy też nie? - naprawdę nie rozumiała przyjaciółki. Najpierw stęka, że nie było happy endu a teraz robi jakąś głupią aferę o to, że mógłby być happy end. I weź tu ją zrozum.

      -Twoja siostra to niepoprawna romantyczka Bieber - powiedziała Amber w chwili gdy tylko Justin zatrzymał się koło nich i otworzyły drzwi - Wierzy w rzeczy niemożliwe wręcz! - Justin się zaśmiał i gdy upewnił się, że obie zapięły pasy ruszył z miejsca kierując się w stronę domu Amber - Musisz nauczyć ją, że coś takiego jak prawdziwa miłość nie istnieje!
      -Ależ oczywiście, że istnieje - powiedział poważnie chłopak i ukradkiem spojrzał na Veronic, która na te słowa zarumieniła się i schowała twarz w swoich włosach - Tylko po prostu Ty jeszcze nie trafiłaś na tego odpowiedniego Amber - dziewczyna tylko prychnęła pod nosem i założyła ręce na piersi pokazując w ten sposób, że w ogóle nie zgadza się z rodzeństwem Bieber.
      -Nie wierzę, że to właśnie Ty mi to mówisz Bieber! - krzyknęła - Ty! Łamacz niewieścich serc i największy podrywacz w szkole! - prychnęła - Sam jeszcze dziś podrywałeś w szkole Harriet a teraz pieprzysz morały o prawdziwej miłości? Proszę Cię Bieber bujać to my a nie nas - dokończyła i z triumfującą miną spojrzała na groźny wzrok chłopaka.
      -To, że rozmawiam z innym dziewczynami nie oznacza, że nie mam uczuć Amber - syknął - Nie każdy chłopak to kutas tak jak Frank - dokończył. Amber z sykiem wciągnęła powietrze na wzmiankę o jej byłym chłopaku, który rzucił ją siedem miesięcy temu na rzecz długonogiej i cycatej ździry Harper, która jest też najgłupszą dziewuchą w szkole - Amber masz dopiero piętnaście lat i całe życie przed sobą - powiedział - Nie rezygnuj i nie skreślaj każdego napotykanego chłopaka tylko dlatego, że raz trafiłaś źle - westchnął - W ten sposób i z tym podejściem bardzo wiele Cię ominie - zatrzymał się pod domem dziewczyny po czym ta od razu wyskoczyła.
      -Obejdzie się bez Twoich mądrości Bieber - syknęła przez okno od strony Veronic po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę domu. Dopiero gdy drzwi zamknęły się za nią oboje z Veronic wybuchnęli śmiechem. Amber czasami potrafi być naprawdę zabawna i w tej chwili również była.
      -A więc nadal jest na etapie ‘Miłość to bzdura’? - zapytał Justin ruszając spod domu Amber.
      -Taaa - westchnęła Veronic - Zastanawiam się jakby zareagowała gdyby dowiedziała się o nas - powiedziała i przelotnie spojrzała na Justina, który skupiony był na drodze.
      -Chcesz jej o nas powiedzieć?
      -Nie wiem Justin - westchnęła - To moja najlepsza przyjaciółka. Już jedną tajemnicę przed nią miałam, nie chcę mieć kolejnych, ale wiem też, że nie mogę od tak po prostu jej o nas powiedzieć - oparła głowę o zagłówek - Cholera Justin to co do siebie czujemy i robimy jest niedopuszczalne! Tak nie powinno być i gdyby ktoś się dowiedział...po prostu to wciąż jest dla mnie nowe. Mam na myśli...ehh.
      -Żałujesz?
      -Co? Nie! Oczywiście, że nie Justin! - krzyknęła - Kocham Cię i jest mi z Tobą dobrze, ale spójrz według prawa to co robimy jest nielegalne, złe - powiedziała - I chyba właśnie to sprawia to tak bardzo pięknym. To sprawia, że pragnę Cię bardziej - szepnęła i zawstydzona spuściła głowę wpatrując się w swoje dłonie. Justin zaparkował pod domem i odpiął pas odwracając się na siedzeniu tak, że siedział bokiem a przodem do Veronic.
     -Veronic spójrz na mnie - powiedział a gdy blondynka na niego spojrzała mówił dalej - Wiem, że to co robimy nie jest legalne, ale nie poradzę nic na to co czuję rozumiesz? - zapytał a ona pokręciła głową na znak, że rozumie - Póki możemy to ukrywać róbmy to i cieszmy się sobą Veronic - wyszeptał i dotknął dłonią jej policzka - Tak bardzo Cię Kocham Veronic tak bardzo - podniosła głowę i spojrzała w jego oczy takie same jak jej same. Justin zbliżyła twarz do jej twarzy by po chwili móc musnąć delikatnie jej usta. Veronic za to była mnie delikatna i już po chwili wpiła się w jego usta z mocą na co Justin nie był jej dłużny. Całowali się tak przez chwilę a gdy taka pozycja była dla nich nie wygodna to Veronic oderwała się od ust chłopaka wdrapała się na kolana Justina i usiadła na nim okrakiem by po chwili móc znów go pocałować, ale z jeszcze większą pasją niż przed chwilą. Swoje dłonie wplątała w jego włosy za to Justin ułożył swoje dłonie na udach Veronic jeżdżąc po nich ‘góra i dół’ czym sprawiał jej niebywałą przyjemność. Gdy jednak za mało mu było dotykania jej ud jego ręce powędrowały pod jej bluzkę i masowały jej boki. Veronic mruknęła na to ponieważ cholernie jej się to podobało. Justin wyciągnął jedną dłoń spod jej bluzki i szukając po omacku czegoś przy siedzeniu. Gdy już to znalazł pociągnął za to a już po chwili siedzenie się opuściło gwałtownie do tyłu i oboje polecieli razem z siedzeniem na co Veronic pisnęła ponieważ nie spodziewała się nagłej zmiany pozycji z siedzącej w leżącą. Ale w takiej pozycji dopiero poczuła już nie małe wybrzuszenie w spodniach Justina na co w myślach zachichotała. Nie wiedziała co nią kieruje, ale podążając za tym czymś zaczęła poruszać swoimi biodrami ‘w przód i w tył’ ocierając się o przyrodzenia Justina na co dostała od niego zduszony przez ich pocałunek jęk.
      -Co my robimy - wyjęczał wręcz Justin gdy oderwał się od jej ust aby zaczerpnąć powietrza.
      -Nie wiem - również jęknęła gdy po raz kolejny otarła się o jego erekcję - Ale cholernie to mi się podoba - szepnęła i znów wpiła się w jego usta ocierając się mocniej o niego. Justin złapał za jej biodra i wyznaczył tępo jej nieco chaotycznym ruchom. Po kilku sprawnych ruchach oboje głośno krzyknęli i wtuli się w siebie.
      -To było...
      -...niesamowite - skończył za nią Justin na co oboje zachichotali.

13.06.2013 (wtorek)
      To co zrobiliśmy z Justinem w aucie pod domem było...nieodpowiedzialne, głupie i...i cholera jasna tak cholernie podniecające i cudowne! Mój pierwszy orgazm! Mój prawdziwy pierwszy cholerny orgazm! I to z kim?! Z własnym bratem! Tak! Mogę o tym nie myśleć, uciekać przed tym, ale Justin już zawsze będzie moim bratem i w niektórych chwilach to będzie sobie boleśnie o tym przypominać. Ale na ta chwilę nie chcę o tym myśleć. Na tą chwilę Justin jest dla mnie cudownych chłopakiem, który doprowadził mnie do orgazmu!
      Dopiero gdy wysiedliśmy z samochodu dotarło do mnie co zrobiliśmy i wyobraźcie sobie jakie było moje przerażenie gdy spojrzałam w kierunku domu gdzie w kuchni paliło się światło. Na Boga przecież rodzice mogli zobaczyć! Mogli, ale na szczęście nie zobaczyli ponieważ gdy weszliśmy mama z tatą przyrządzali kolację. Kto normalny je kolację o 23? No właśnie ktoś taki jak rodzina Bieber! Tak! Dokładnie! Zjedliśmy kolację po 23 a teraz jest...o Mój Boże! Jest dokładnie godzina 01.13!! Jak ja jutro wstanę do szkoły?!
      Dobra! Koniec na dziś. Dobranoc!

      Zamknęła swój zielony zeszyt z trzaskiem i schowała go pod poduszkę układając się na niej wygodnie. Nie gasiła lampki. Wiedziała, że zrobi to Justin.


~***~***~***~
       Nareszcie skończyłam ten rozdział! No i chcę was bardzo, bardzo, ale to bardzo mocno przeprosić za tak długa nieobecność! Miałam parę poważnych spraw na głowie, ale ileż można zaniedbywać was i zostawiać bez rozdziału? No właśnie. Dlatego też w końcu przysiadłam i napisałam ten rozdział. Miałam go wcześniej napisany, ale doszłam do wniosku, że to była totalna kicha i nie pokaże wam takiego badziewia na oczy ponieważ zasługujecie na dużo lepsze notki. I mam nadzieję, że ta was zadowoli po tak długiej nieobecności (jeśli jeszcze ktoś tu został). Nie obiecuję, że rozdział 9 pojawi się w magiczny sposób lada dzień (chociaż nigdy nic nie wiadomo), ale będę się starała napisać 9 jak najszybciej się da i nie chciałabym znów was tak długo zostawiać bez rozdziału.
      Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i poczekacie na 9 tyle ile potrzebuje na to moja wena ;)
      Kocham Was i pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. Super! Kocham Cię! Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow wspaniały :) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. boże dziewczyno ten rozdział jest genialny, kocham cię :**
    twoje opowiadanie tak mnie uzależniło że nie wiem ile wytrzymam bez kolejnego rozdziału :/ dodaj szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku dodalas nowy rozdział asjdgsjhsjs jest genialny <3 kocham cie normalnie!
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham to opowiadanie omg <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej.... nie wiem, co myslec... to jest cudne!!!! <3

    OdpowiedzUsuń