13 czerwca 2013

- 4 - Bad Love

     Z bijącym sercem wyszła z pokoju i ruszyła w stronę schodów by już po chwili schodzić po nich najciszej jak może. Przy odrobinie szczęścia nikt nie znalazł tego zeszytu. Zwłaszcza Justin.
     Schodziła schodek po schodku modląc się aby nikogo nie było w salonie. Zeszła z ostatniego stopnia i od razu ruszyła w stronę salonu. Zamarła w wejściu do niego gdy zauważyła na kanapie siedzących rodziców tyłem do niej a na fotelu na przeciw rodziców i na wprost niej siedział Justin trzymając w rękach jej zeszyt. Czuła jak jej serce mocno bije tak jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej. Wiedziała, że musieli czytać jego zawartość skoro siedzą całą trójką w salonie. Stała tak i wpatrywała się w plecy rodziców.
     -To prawda? - usłyszała głos brata i spuściła głowę - Veronic odpowiedz. To prawda? To co napisałaś w środku? - do jej oczu napłynęły łzy. Bała się odpowiedzieć. Bała się, że będą na nią źli, że obwinią ją za to co się stało - Veronic? - podniosła załzawiony wzrok i spojrzała na brata. Nie potrzebował jej słów by wiedzieć. Zerwał się na równe nogi i już po chwili było można słyszeć trzaśnięcie drzwiami.
     -Na litość Boską Jeremy biegnij za nim, zanim zrobi coś głupiego! - kobieta nie musiała dwa razy powtarzać ponieważ jej mąż momentalnie podniósł się i również wybiegł z domu. Veronic też nie traciła czasu i wybiegła zaraz za ojcem. Justin prawdopodobnie jest bardzo zły i jedyną osobą, która może go uspokoić jest właśnie ona. Wiedziała, że kiedyś może wydać się to co się stało, to co zrobił jej Harry, ale nie sądziła, że wyda się to tak szybko. A to wszystko przez jej głupotę. Nie powinna wynosić zeszytu z pokoju a jeśli już to zrobiła to powinna była o nim pamiętać. Pilnować go bardzo dobrze a nie zostawiać w pierwszym lepszym miejscu i to jeszcze w takim gdzie każdy mógł go znaleźć. Powinna być zła na Justina, że przeczytał jej własność, ale nie potrafiła. Potrafiła być zła tylko na siebie za swoją głupotę i roztargnienie.
     Będąc jakieś dwa domu od domu Harry’ego słychać było już krzyki. Mężczyzna biegnący przed Veronic przyśpieszył a ona przyśpieszyła zaraz za nim. Musieli zdążyć zanim Justin zrobi mu jakąś krzywdę. A mógł zrobić mu dużo. Wściekły Justin jest wręcz nieobliczalny czasami dlatego jeśli był on zły nikt w szkole nie wchodził mu w drogę. Nawet rodzice wtedy trzymają się od niego z dala. Ale nie ona. Nie Veronic. Już jako mała dziewczynka zauważyła, że gdy Justin wracał ze szkoły zły to ona potrafiła uspokoić go zwykłym przytuleniem. Wiedziała, że teraz zwykłe przytulenie nie pomoże, ale jej obecność tak. Jej obecność i jej głos, który go uspokaja.
     -Justin na Boga zostaw go! Przecież to Twój przyjaciel. Justin! - usłyszała krzyki matki Harry’ego i razem z ojcem przyśpieszyli biegu i już po chwili wbiegali na posesję domu państwa O’Conell. Justin siedział na biodrach Harry’ego i okładał go pięściami gdzie popadnie. Harry próbował się osłonić, ale na nic to mu się zdawało. Justin był wściekły. Wpadł w jakiś trans.
     -Justin przestań! Proszę Cię przestań. Nie warto - nie wiedząc kiedy z jej ust wypłynęły słowa. Z jednej strony chciała aby Harry oberwał jak najbardziej, ale z drugiej bała się, że Justin będzie miał przez to kłopoty a tego nie chciała - Justin dość... - podeszła i przytuliła się do pleców brata, który nadal siedział na swoim przyjacielu a raczej teraz już dawnym przyjacielu - On nie jest tego wart słyszysz? Nie jest. Proszę Justin...przytul mnie proszę - dwa razy prosić nie musiała. Już po chwili Justin zszedł z Harry’ego i mocno przytulił siostrę. Jedną dłoń położył na jej głowę przyciskając ją do swojej klatki piersiowej a drugą trzymał na jej tali. Co chwilę składał pocałunki na jej głowie. Był wściekły. Wściekły na samego siebie, że nie był wstanie obronić swojej siostry przed tym bydlakiem, którego miał za swojego rodzaju brata. No właśnie. Miał. Teraz dla niego Harry O’Conell jest dla niego nic nie znaczącym śmieciem. Śmieciem, który musi wziąć dziewczynę siłą aby była jego.
     -Nie daruję Ci tego Bieber! W tej chwili idę na policję zgłosić pobicie - Justin podniósł głowę i spojrzał na Harry’ego, który wpatrywał się w niego ze żądzą mordu.
     -Świetnie - usłyszeli głos swojego ojca - W takim razie my idziemy zgłosić gwałt na nieletniej. Dostaniesz więcej niż Justin - mina młodego O’Conella uległa diametralnej zmianie. Ze wściekłości przeszła w strach i przerażenie. Za to Veronic na te słowa zamarła by po chwili zacząć drżeć. Justin wyczuwając to objął ją mocniej. Wiedział, że to będzie dla niej trudne, ale nie mogą puścić mu tego płazem. Ten śmieć musi zapłacić za to co zrobił jego Veronic.
     -Jesteś nie grzeczną dziewczynką Veronic - zadrżała pod wpływem jego głosu a z oczu poleciał łzy - To miał być nasz słodki sekret a Ty wszystko zepsułaś! Wypeplałaś im Veronic!
     -Coś Ty zrobił Harry? Coś ty narobił synku.
     -Sama się o to prosiła! Machała mi tyłkiem przed nosem a teraz odgrywa wielce poszkodowaną! Podobało Ci się Veronic...i kilka dni temu w szkole też. Przyznaj się mała suko, że Ci się podobało! - poczuła jak zostaje oderwana od ciała Justina i zanim zdążyła zareagować, zanim ktokolwiek zdążył zareagować Justin znów okładał pięściami Harry’ego. Po chwili powalił go na ziemię i zaczął kopać. Chciał go najlepiej zatłuc za to co zrobił jego Veronic. JEGO! Bo Veronic jest jego i nikt nie ma prawa wyciągać po nią swoich łapsk a już zwłaszcza nie wtedy gdy ona sama tego nie chce.

     Całą czwórką siedzieli w salonie w ciszy. Veronic siedziała na kanapie wtulona w Justina a ich rodzice siedzieli osobno na fotelach. Wiedzieli, że muszą wszystkiego dowiedzieć się od Veronic. Jak do tego doszło. Ale żadne z trójki nie chciało przerwać milczenia. Pattie. Matka rodzeństwa wciąż nie mogła dopuścić do siebie faktu, że jej mała córeczka została zgwałcona. Że została skrzywdzona w jeden z najgorszych sposobów. Jeremy. Ojciec Justina i Veronic siedział i wyrzucał sobie, że nie potrafił ochronić swojej księżniczki. Justin. On przeżywał to najbardziej. Nie dość, że wyrzucał sobie to iż nie mógł jej obronić to jeszcze obwiniał się o całe zdarzenie ponieważ to stało się na jego pieprzonych urodzinach! Wyrzucał sobie to, że gdyby tak bardzo nie nalegał na wyprawienie tej imprezy to nic by się nie stało. Veronic nadal byłaby beztroską nastolatką martwiącą się tylko tym czy udało jej się zaliczył kartkówkę z jakiegoś przedmiotu a nie zgwałconą nastolatką, która przeszła piekło i musi teraz stawić czoło temu co się stało.
     -Veronic - dziewczyna zadrżała na dźwięk głosu matki i jeszcze bardziej o ile to możliwe wtuliła się w ciało brata. Nie pozwoliła dotknąć się nikomu. Nawet matce. Pozwoliła na to tylko Justinowi. Tylko przy Justinie czuje się bezpieczna i choć w małym stopniu spokojna. Wiedziała, że to się kiedyś wyda. Wiedziała, ale wolałaby aby to było wiele, wiele później a nie teraz gdy zaczęła powoli normalnie funkcjonować. Nie teraz kiedy...kiedy zakochała się we własnym bracie? A może to właśnie jest znak, że powinna trzymać się z dala od mężczyzn? Że powinna zakończyć to co jeszcze na dobre się nie rozpoczęło - Veronic kochanie musimy porozmawiać. Nie możemy tego tak zostawić wiesz? On musi za to zapłacić - załkała a Justin zaczął jeździć dłonią po jej plecach w ten sposób próbując ją uspokoić i powiedzieć, że jest obok i nie zostawi jej z tym samej. Bo nie zostawi. Będzie walczył z nią do końca o to aby Harry O’Conell największe bydle w całym Los Angeles zapłacił za to co zrobił.
     -Nie zostawię Cię z tym samej Shawty - ucałował jej głowę - Kocham Cię - szepnął jej tak cicho, że tylko ona mogła to usłyszeć. Na chwilę wstrzymała oddech by po chwili znów zacząć oddychać. Jej serce w tej chwili waliło niemiłosiernie i zaczęła zastanawiać się czy wszyscy w pomieszczeniu tego nie słyszą. Wiedziała, że to co przed chwilą powiedziała jej Justin nie było wyznaniem braterskim. Czuła to. Chciała się od niego odsunąć i uciec do pokoju by móc znów zamknąć się na kolejne trzy miesiące jak nie dłużej, ale nie pozwolił jej na to. Mocno trzymał ją w ramionach - Chodź. Musisz to wszystko sobie poukładać w głowie. Na spokojnie - Justin pomógł jej wstać z kanapy i ruszyli w stronę schodów. Wiedział, że Veronic musi to sobie ułożyć, ale też chciał pobyć z nią sam na sam. Móc ją przytulić. Otworzył drzwi jej pokoju i wszedł z nią do niego zamykając drzwi za sobą na klucz tak jak to robiła zawsze Veronic. Położyła się na łóżku a Justin ułożył się zaraz za nią przytulając się do jej pleców a dłonie kładąc na jej brzuchu. Cieszył się, że to właśnie jemu zaufała na tyle żeby pozwolić być mu przy niej. Kochał ją. Ale już nie jako siostrę. Kochał ją jako dziewczynę i mówią tam na dole ‘Kocham Cię’ z pewnością nie miał na myśli miłości braterskiej. Mógł to powiedzieć głośno tak aby rodzice to słyszeli bo wzięli by to za wyznanie braterskie, ale nie zrobił tego. Nie zrobił bo wiedział, że jak jej to wyszepta tak aby tylko ona to usłyszała to będzie wiedziała o co dokładnie mu chodzi.
     -Mama ma rację Veronic - powiedział w jej włosy - Musimy to zgłosić. Nie może mu to ujść na sucho. Jeśli teraz za to nie odpowie będzie czuł się bezkarny i być może kiedyś skrzywdzi jeszcze kogoś. Nie pozwólmy mu na to - wiedziała, że Justin ma rację. Wiedziała, że muszą to zgłosić, ale tak bardzo się bała. Bała się tego, że uznają iż ona naprawdę go sprowokowała i nic z tym nie zrobią. Że puszczą go wolno a on wtedy znów jej to zrobi.
     -Boję się Justin. Tak bardzo mocno się boję - załkała odwracając się w jego stronę i mocno objęła w tali chowając twarz w jego koszulkę. Justin bardziej przyciągnął ją do siebie i głaskał po plechach.
     -Wiem Shawty, wiem o tym - oparł brodę o czubek jej głowy - Ale musimy to zrobić. Będę przy Tobie na przesłuchaniu.
     -Obiecujesz? - podniosła głowę i spojrzała swoimi zapłakanymi oczami w oczy brata.
     -Obiecuję.

     Stała pod prysznicem i pozwoliła ciepłym kroplom spływać po jej ciele. To chociaż w malutkim stopniu ją odprężało i pozwalało choć na króciutki momencik zapomnieć o tym co dziś ją czeka na komisariacie policji. Bała się panicznie, ale świadomość tego, że ma być z nią Justin trochu ją uspokajało. Obiecał, że będzie a Justin nigdy nie łamie danego słowa. Jeśli coś obieca obietnicy tej dotrzymuje. Gdyby teraz miało się okazać, że ma go nie być przy tym to spanikowałaby i uciekła stamtąd pozwalając na to aby Harry pozostał na wolności i krzywdził ją nada. A może i nawet skrzywdziłby kogoś jeszcze wiedząc, że nie zostanie za to ukarany.
     Zakręciła wodę i rozsunęła drzwiczki kabiny wychodząc spod prysznica. Złapała się szybko jednych z drzwiczek gdy poślizgnęła się na kafelkach. Przeklęła siebie w myślach za to, że zapomniała położyć dywanik antypoślizgowy, który ostatnio wymyła z nudów i wywiesiła na balkonie. Zakodowała sobie, że jak tylko wyjdzie z łazienki od razu po niego pójdzie i położy go z powrotem na miejsce. Chwyciła ręcznik, którym wytarła całe ciało a potem owinęła się nim i wyszła z łazienki od razu wchodząc do swojego pokoju. Podeszłą do komody z zamiarem wyjęcia z niej bielizny, ale przypomniało jej się, że miała wyjść po dywanik na balkon więc długo się nie zastanawiając odsłoniła rolety po czym otworzyła drzwi od balkonu i wyszła na zalany słońcem balkon podchodząc od razu do barierki na, której wisiał dywanik. Odwróciła się i miała już wejść do pokoju gdy usłyszała przeciągły gwizd.
     -No, no, no gdybym wiedział, że czekają mnie takie widoki z samego rana to nie wykłócałbym się tak długo z tatą o to aby iść do garażu po syrop klonowy - Veronic odwróciła się i napotkała roziskrzony wzrok brata z uśmiechem na twarzy. Miał na sobie tylko spodnie od dresu, który jak zawsze wisiały nisko odsłaniając jego bokserki - Wyglądasz zajebiście zabójczo Shawty - dziewczyna się zarumieniła na co Justin się zaśmiał. Pokazała mu środkowy palec i szybko weszła do pokoju zamykając drzwi od balkonu i spuszczając roletę. Oparła się o chłodną ścianę by po chwili po niej zjechać i usiąść na chłodnych panelach a na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Pokręciła głową na boki po czym wstała i ruszyła w stronę łazienki aby położyć dywanik na swoje miejsce. Gdy już to zrobiła znów wyszła z łazienki i podeszła do komody aby tym razem już wyjąc z niej czysta bieliznę na dzień dzisiejszy.
     -Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak cholernie na mnie podziałałaś stojąc na tym balkonie - pisnęła i podskoczyła gdy poczuła oplatające ją ramiona i cichy szept przy uchu. Jej serce zaczęło bić ze zdwojoną siłą, ale automatycznie się uspokoiła gdy poczuła zapach perfum Justina. Poczuła delikatny pocałunek na szyi a przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Wiedziała, że musi to przerwać ponieważ w każdej chwili może wejść tu, któryś z rodziców.
     -Juuuustin drzwi - chłopak niechętnie oderwał się od dziewczyny i ciężko westchnął.
     -Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał abyśmy mieszkali sami.
     -Wiem...ale tak się nie da Justin - podeszła do szafy i wyjęła z niej ciuchy po czym odwróciła się w stronę chłopaka - Wyjdź - szatyn zmrużył oczy wpatrując się w postać siostry - Muszę się ubrać Justin a nie zrobię tego przy Tobie. Wyjdź - ten jęknął załamany, ale posłusznie wyszedł z pokoju dziewczyny zamykając za sobą drzwi. Veronic zaśmiała się i pokręciła głową. Ubrała na siebie bieliznę położyła się na łóżku. Wiedziała, że nie powinna pozwolić sobie ani Justinowi na takie zachowanie, ale powoli zaczynało już brakować jej sił do walki i uciekania przed tym uczuciem. Im bardziej ona ucieka tym większe i silniejsze to uczucie się staje a Justin swoim zachowaniem nie ułatwia. Zamknęła oczy i westchnęła.
     To wszystko jest popieprzone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz