13 czerwca 2013

- 2 - Bad Love


05.06.2013r (poniedziałek)
     Dziś jest poniedziałek godzina dokładnie 5:17 a ja nie śpię już od dobrych trzydziestu minut. Przez cały weekend unikałam kontaktu z Justinem. Jak dałoby się wytłumaczyć sytuację z piątku na szkolnym korytarzu tak tego jak zareagowałam a raczej jak zareagowało moje ciało w sobotę na widok mojego brata nie da się wytłumaczyć. Jezu! Najzwyklej w świecie podnieciłam się widokiem pół nagiego ciała własnego brata!! To zdecydowanie nie jest normalne! I to na pewno nie przytrafia się każdej zgwałconej dziewczynie. Właśnie. Przez cały weekend nie pomyślałam o tym co mi się przytrafiło trzy miesiące temu. Moje myśli były zajęte...awwwwrrrr!! Przestań wreszcie o tym myśleć Veronic Bieber! Przestań! Koniec! Dość! Finito!

     Dziewczyna zatrzasnęła zielony zeszyt i wstała z krzesła, które stało koło biurka po czym podeszła do łóżka i zgarnęła z niego ciuchy, które przygotowała sobie zaraz gdy wstała i udała się z nimi do łazienki.
     Gdy wyszła z łazienki. Była godzina 7:02 czyli, że Justin nie śpi już od dobrych trzydziestu minut. Na samą myśl o bracie coś przekręciło jej się w żołądku. Dając sobie mentalnego kopniaka wyszła z pokoju kierując się na dół prosto do kuchni by zrobić sobie śniadanie. Jakby mogła to poszła by do szkoły pieszo, ale jak na złość nie mogła ponieważ szkoła znajdowała się za daleko i na nogach zaszła by tam dopiero za jakąś godzinę jak nie później więc chcąc nie chcąc musiała jechać z Justinem. Ale jeszcze tylko ponad rok i gdy tylko skończy szesnaście lat będzie miała prawo jazdy jak i własne auto więc nie będzie musiała być zdana na łaskę brata.
     Weszła do kuchni i podeszła do lodówki chcąc wyciągnąć z niej składniki na kanapkę z serem i pomidorem lecz nie było jej dane. Gdy uchyliła drzwiczki lodówki zostały one zamknięte z trzaskiem a na metalowej płycie zauważyła dwie dłonie, które były płasko położone. Nawet jeśli chciałaby teraz uciec nie mogła ponieważ była ‘zakleszczona’ między lodówką a bratem, który stał bardzo blisko jej ciała. Za blisko. Przełknęła ślinę, ale nie odwróciła się przodem do niego. Bała się. Nie. Nie Justina. Bała się własnych reakcji.
     -Czy teraz ze mną porozmawiasz? - zapytał a ona mogła poczuć jego oddech na swojej głowie jak i to dziwne ssanie w żołądku.
     -Niby o czym chcesz ze mną rozmawiać Justin? - również zapytała mając nadzieję, że w ten sposób uniknie niewygodnego jak dla niej tematu.
     -Ty wiesz o czym Veronic... - oparła swoje czoło o lodówkę i wzięła głęboki wdech. Chciała się cofnąć i tym samym pokazać bratu, że chce się odsunąć, ale on zrobił coś całkiem innego. Przybliżył się do niej jeszcze bardziej tak, że stykał swój tors z jej plecami. Poczuła jak jej puls jak i oddech przyśpieszają a ona sama zachłysnęła się powietrzem - Powiedz mi co się dzieje Veronic? Co się dzieje z nami?
     -Nic - odpowiedziała szybko. Za szybko. Kto jak kto, ale Justin zna ją najlepiej i wie kiedy ona próbuje uciąć lub uciec od jakiegoś tematu a to w tej chwili robiła. Starała się uciec od tego tematu. Zapomnieć i nie wracać do niego. Lecz Justin miał całkiem inne plany z tego co zauważyła.
     -To nie jest ‘nic’ i Ty dobrze o tym wiesz. Coś się dzieje i nie wiem czy to bardziej mnie przeraża czy nakręca. Te trzy miesiące coś zmieniły w naszych relacjach i to dużo. Tylko jeszcze nie wiem dokładnie co, ale wiem tylko, że...
     -Że co Justin? - nie zastanawiając się nad tym co robi odwróciła się gwałtownie do niego zapominając o tym jak blisko siebie stoją. Dopiero gdy jej oczy znalazły się na wysokości jego ust zorientowała się co zrobiła. Jej klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół w szybkim tempie. Musiała jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Musiała coś zrobić, ale nie bardzo wiedziała co. Chciała odepchnąć od siebie brata, ale wiedziała, że jest na straconej pozycji. Justin jest dużo silniejszy od niej - Spóźnimy się do szkoły - chwyciła się ostatniej deski ratunku i to okazało się trafne ponieważ Justin po kilkunastu sekundach wpatrywania się w jej oczy odsunął się na tyle aby Veronic mogła się ruszyć i odejść od lodówki.

     Siedziała w szkole na lekcji historii, ale kompletnie nie była skupiona na wywodzie pani Binns ponieważ jej myśli uparcie wracała myślami do dwóch sytuacji. Do pierwszej z soboty i do drugiej z dziś rana. Była wściekła sama na siebie za to. W sumie na Justina też bo mieszał jej w głowie. Do jasnej cholery oni są rodzeństwem a zachowują się jak zakochane w sobie szczeniaki! Nie jest przecież normalne to, że rodzone rodzeństwo czuje do siebie coś więcej niż tylko miłość siostry do brata i na odwrót. A może ona sobie coś ubzdurała? Albo jest z nią coś nie tak i źle odbiera zachowanie Justina? A jeśli nie? A jeśli oni naprawdę coś poczuli do siebie? Dość! Veronic przestań! Jesteś chora powinnaś się leczyć! Zatrzasnęła książkę, którą miała przed sobą a echo trzasku rozeszło się po sali.
     -Coś nie tak panno Bieber? - zapytała nauczycielka patrząc na nią swoim chłodnym i przeszywającym wzrokiem niebieskich tęczówek.
     -Przepraszam - mruknęła pod nosem czerwieniąc się wiedząc, że cała klasa teraz patrzy właśnie na nią. Dała sobie mentalnego kopniaka i w myślach nawrzeszczała na siebie za to, że straciła panowanie nad sobą w klasie na lekcji. Podskoczyła delikatnie na krześle gdy poczuła w kieszeni spodni wibracje telefonu. Amber spojrzała się na nią pytającym wzrokiem, ale ona pokiwała tylko głową na znak, że nic się nie stało i wyjęła telefon by odblokować klawiaturę. Gdy zauważyła, że dostałą wiadomość od brata to głośno przełknęła ślinę i drżącymi palcami otworzyła sms’a. Przymknęła oczy bojąc się odczytać daną wiadomość, ale skarciła się w myślach za to. A co jeśli to coś ważnego? Jeśli coś stało się któremuś z rodziców. Z takimi myślami otworzyła oczy i spojrzała na ekran telefonu a to co na nim przeczytała sprawiło, że jej żołądek zrobił fikołka. ‘Myślę o Tobie bez przerwy...co Ty mi zrobiłaś Shawty?’ To zdecydowanie nie podchodziło pod zwykłą wiadomość brata do siostry. Czuła jak jej policzki płoną, a serce wali jak oszalałe. Teraz to już w ogóle nie wiedziała co ma myśleć o tym wszystkim. To co się działo między nimi zdecydowanie nie było normalne. Musi poważnie porozmawiać z Justinem. Muszą to sobie wyjaśnić inaczej nic dobrego z tego nie wyjdzie.
     Gdy tylko usłyszała dzwonek, który oznajmił koniec lekcji Veronic zebrała rzeczy z ławki i wyleciała z sali lekcyjnej tak jakby gonił ją co najmniej sam diabeł. Teraz była przerwa na lunch więc miała całe trzydzieści minut na to aby ochłonąć. Nie chciała siedzieć w stołówce dlatego swoje kroki skierowała prosto do tylnego wyjścia ze szkoły, które prowadziło na szkolny dziedziniec gdzie można było usiąść na ławce przy stoliku i zjeść śniadanie na świeżym powietrzu. A jej właśnie świeżego powietrza było trzeba najbardziej. Czuła jak robi jej się duszno i jak do gardła podchodzi jej kupiony rano w automacie batonik, którego zjadła. Ja tylko poczuła ciepły wiatr na twarzy to oparła się o murek przy drzwiach i oddychała głęboko chcą jak najwięcej powietrza w płuca złapać.
     -Wow dziewczyno kiedy dostałaś takiej kondycji - wysapała Amber zatrzymując się obok Veronic i patrząc się na nią - Wystrzeliłaś z klasy jakby ci ktoś powiedział, że w stołówce została ostatnia porcja frytek z czekoladą - czarnowłosa zaśmiała się, ale widząc, że jej przyjaciółkę wcale to nie bawi to spoważniała i łapiąc ją pod rękę i ciągnąc to najbliższego wolnego stolika - Dobra. A teraz mów co się dzieje Veronic?
     -Nie wiem - schowała twarz w dłonie - Naprawdę nie wiem Amber. To wszystko jest...dziwne? Chore?
     -Ale co? - zapytała łapiąc ją za nadgarstki i odsuwając z jej twarzy dłonie - Co jest dziwne bądź chore?
     -To co się... - urwała w pół zdania czując dłonie na biodrach i delikatny pocałunek na policzku. Wyprostowała się nagle jakby porażona prądem. Starała się zachowywać normalnie. Tak jakby to co przed chwilą zrobił jej brat było najnormalniejszą rzeczą na świecie. I tak powinno być! Nie powinna tak reagować! Przecież Justin zawsze tak robił!
     -O czym plotkujecie dziewczyny? - usiadł obok Veronic, ale nie zabrał jednej dłoni z jej biodra obejmując ją. Czuł jak mięśnie siostry się napinają pod wpływem jego dotyku co utwierdziło go w tym, że między nim a Veronic dzieje się coś bardzo dziwnego. Coś co wcale mu nie przeszkadza a wręcz przeciwnie sprawia mu dziwną przyjemność. Od jakiegoś czasu zaczął czuć się przy Veronic dużo lepiej niż przy innych dziewczynach, z którymi się spotykał. Wiedział, że nie powinien czuć się tak przy własnej siostrze, ale to było silniejsze od niego. Gdy był przy niej jego serce wariowało a w żołądku latało przysłowiowe stado motyli. Wiedział też, że jest to złe lecz nie potrafił z tego zrezygnować. Nie potrafił. A może po prostu nie chciał? Podobało mu się to jak czuł się w towarzystwie Veronic i cholernie żałować tego, że w piątek ktoś im przerwał. Naprawdę wtedy marzył o tym aby ją pocałować. ‘Cholera jesteś zdrowo popierdolony Bieber! Przecież to Twoja młodsza siostra!’ Wiedział o tym, ale mimo świadomości, że to jego siostra nie miał zamiaru zrezygnować z tego co zaczyna dopiero czuć do siostry. Poczuł szturchnięcie w ramie i ocknął się kręcąc głową na boki.
     -Czy Ty mnie słuchasz Bieber! - usłyszał zły syk przyjaciółki Veronic i spojrzał na nią przepraszająco.
     -Możesz powtórzyć? - objął Veronic mocniej czując jak chce wyswobodzić się z jego uścisku. Nie chciał jej na to pozwolić. Chciał choć przez krótką chwilę mieć ją blisko siebie - Odleciałem myślami daleko. Więc o co pytałaś?
     -Nie pytałam tylko mówiłam, że Veronic jest jakaś dziwna dziś.
     -Amber! - krzyknęła sama zainteresowana.
     -No co?! - również krzyknęła czarnowłosa - Wyleciałaś dziś z klasy jakby Cię ktoś w dupę kopnął! - Veronic posłała jej piorunujące spojrzenie i po raz kolejny chciała wyswobodzić się z uścisku brata, który wzmocnił go gdy tylko poczuł jak się znów wierci. Nie żeby jej ta bliskość przeszkadzała, ale wiedziała, że nie jest ona dobra. Oni nie powinni się tak zachowywać! Są przecież pieprzonym rodzeństwem!
     -Cześć ludziska! - Veronic spięła się jeszcze bardziej i zaczęła drżeć na całym ciele gdy usłyszała TEN głos. Jak jeszcze przed chwilą czuła się tak jakby ktoś wyciągnął ją z płomieni tak teraz czuła się tak jakby ktoś wylał na całe jej ciało kubeł lodowatej wody. Poczuła jak robi jej się zimno i mogłaby przysiąc, że zrobiła się blada jak ściana widząc wystraszony wzrok Amber.
     -Veronic wszystko ok? Dobrze się czujesz? Zbladłaś strasznie - jak przez mgłę usłyszała głos Amber by po chwili móc pozwolić opaść powiekom i dać porwać się ciemnością.

05.06.2013r (poniedziałek)
     Dziś to mój drugi wpis. Ale muszę to wszystko z siebie wyrzucić. Za dużo emocji jak na jeden dzień. O wiele za dużo. Najpierw sytuacja rano, potem sms’a od Justina, sytuacja na lunchu i na końcu spotkanie Harry’ego. To wszystko się we mnie skumulowało i zemdlałam. Amber mówiła, że wyglądałam jak jakaś lalka taka blada z zamkniętymi oczami i niesiona przez Justina do pielęgniarki. Mówiła, że on nie lepiej wyglądał gdy osunęłam się po nim. Justin. Cholera jasna mam dziwne przeczucie, że to dobrze się nie skończy. I jestem wściekła sama na siebie, że to zaczyna mi się podobać! Jest tylko jeden plus tej chorej sytuacji. Gdy jestem z Justinem lub gdy myślę o nim zapominam o tym co zrobił mi Harry. Czuję się tak bardzo bezpieczna przy Justinie i wiem, że przy nim nie stanie mi się żadna krzywda. Wiem też, że Harry nie zrobi mi krzywdy gdy będzie obok Justin. A może właśnie to Justin ma mi pomóc zacząć normalnie żyć? Zacząć żyć od nowa? Bez żadnego strachu? Gdy obok pojawia się jakiś obcy chłopak wpadam w panikę boję się go, boję się, że zrobi taką samą krzywdę jak Harry a przy Justinie...przy Justinie czuję się spokojna, bezpieczna. Może i reaguje na jego bliskość dziwnie, ale wiem, że to nie jest spowodowane strachem czy lękiem przed nim. Nie. Ja po prostu...ja po prostu nie potrafię ogarnąć tego co się dzieje między nami. No bo to co się dzieje nie powinno się dziać. Rodzeństwo nie powinno tak na siebie działać. Naprawdę nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Ehhh...
     Chyba pora spać. Jest już po dwudziestej drugiej a jutro trzeba wstać do szkoły. Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie mniej emocjonujący jak dzisiejszy.

     Zamknęła zeszyt i schowała go pod poduszkę a długopis położyła na szafce przy łóżku. Zgasiła małą lampkę wiszącą nad łóżkiem po czym ułożyła się wygodnie i zamknęła oczy oddając się w krainę snów gdzie wszystko jest o wiele prostsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz