Każdy jej dzień wyglądał tak samo. Wstawała do szkoły, brała poranny prysznic, jadła śniadanie
i jechała do szkoły z bratem milcząc gdy on próbował za wszelką cenę dowiedzieć się co takiego się stało, że jego młodsza siostra zamknęła się w sobie. Zamknęła się na znajomych, na Amber a zwłaszcza
zamknęła się na niego.Nie wpuszczała nikogo za swój mur, który zbudowała przez te trzy miesiące.
Gdy Justin zastanawiał się nad powodem zachowania siostry to ona marzyła tylko o tym
aby kolejny dzień w szkole się skończył i aby mogła wrócić do domu, zamknąć się w swoim pokoju i wylać swoje żale, emocje, uczucia do zielonego zeszytu, który był jej milczącym przyjacielem jak i
powiernikiem jej sekretów.
Gdy tylko jej brat wjechał na szkolny parking i zatrzymał się to szybko wysiadła z
auta i ruszyła w stronę wejścia do szkoły. Idąc przed siebie czuła wzrok brata na plecach, ale starała się go ignorować choć nie było to wcale takie łatwe. Justin był jej starszym bratem, jedynym bratem i przyjacielem
w jednym. Chciałaby mu o wszystkim opowiedzieć, ale wiedziała, że nie może tego zrobić.
Nie może.
Otworzyła drzwi szkoły i weszła do budynku od razu kierując się w stronę szafek szkolnych
gdzie miała schowane podręczniki na dziś. Stanęła przed swoją i zaczęła przekręcać gałką w różne strony wpisując w ten sposób kod. Wyciągnęła podręcznik do matematyki, którą miała mieć
pierwszą po czym zamknęła szafkę z trzaskiem i ruszyła prosto korytarzem by po chwili skręcić w prawo i dalej ruszyć prosto. Przerzuciła sobie plecak na brzuch i zaczęła szukać w nim swojego telefonu gdy nagle
poczuła mocne szarpnięcie a potem na twarzy poczuła zimną ścianę gdy została na nią popchnięta i przyparta przez czyjeś ciało. Serce zaczęło bić jej jak szalone nogi zrobiły się jak z waty a ręce zaczęły
jej się trząść.
-Widzę, że jesteś grzeczną dziewczynką Veronic i nikomu nie wspomniałaś o naszej
upojnej nocy sprzed trzech miesięcy - usłyszała głos w swoim uchu i zrobiło jej się niedobrze - Może masz ochotę na powtórkę? - włożył swoje wielkie i szorstkie dłonie pod jej koszulkę jeżdżąc nimi
po skórze dziewczyny. Zacisnął je na jej piersiach - Teraz? - zaczął ugniatać jej piersi w swoich dłoniach dysząc jej do ucha. Zaczął się tym podniecać - Nie wyrażasz sprzeciwu więc rozumiem to jako zgodę
- popchnął ją do przodu i wepchnął do jednej z kabin i znów przyparł ją do ściany napierając swoim ciałem. Zaczął całować jej szyję dłońmi schodząc w dół aby wreszcie zatrzymać się przy guziku
od spodni. Łzy leciały jej po policzkach a ona nie była wstanie nic zrobić. Była jakby sparaliżowana. Sparaliżowana strachem. Gdy poczuła jak rozpina jej rozporek więcej łez wypłynęło na jej policzek. Włożył
jej dłoń w spodnie a po chwili w majtki. Gdy to poczuła szarpnęła się jakby nagle obudziła się z jakiegoś transu. Nie może mu pozwolić aby znów jej to zrobił. Nie może! Nie chce.
-Przestań się wyrywać mała suko bo inaczej nie wyjdziesz stąd żywa - wysyczał jej
do ucha a jedną dłoń zacisnął na jej gardle. Automatycznie przestała się wyrywać. Wiedziała, że nie ma z nim szans. Wiedziała, że znów dostanie to czego chce a ona nic z tym nie zrobi. Czuła tam jego dotyk,
ale nawet nie pisnęła. Zacisnęła zęby i pozwoliła łzą swobodnie płynąć po twarzy. Nagle usłyszeli otwierane drzwi i czyjeś kroki na posadzce. Chłopak zasłonił usta dziewczynie żeby czasami nie zaczęła krzyczeć
i czekali aż dana osoba opuści pomieszczenie.
-Harry? Jesteś tu? - usłyszeli tak bardzo znany im głos. Veronic miała ochotę krzyknąć,
ale Harry nie pozwolił jej. Nadal trzymał jej dłoń na ustach.
-Spróbuj pisnąć słówko a uwierz mi nie Tobie stanie się krzywda. Teraz
Cię puszczę a Ty w ciszy poczekasz aż stąd wyjdziemy jasna? - kiwnęła głową na znak, że rozumie - Już wychodzę Justin - zabrał dłoń z ust dziewczyny po czym otworzył kabinę i wyszedł z niej tak aby dziewczyna
nie została zauważona. Gdy usłyszała zamykane drzwi to dopiero wtedy osunęła się po ścianie w dół i rozpłakała w głos. Było tak blisko. Tak blisko powtórnego tego koszmaru. Gdyby Justin nie wszedł
teraz do łazienki to znów by się stało. Znów by została zgwałcona i to przez tą samą osobę Siedząc na zimnych kafelkach i opierając się o ścianę zadawała sobie pytanie dlaczego tamtego dnia Justin
też nie zaczął szukać przyjaciela? Dlaczego nie zjawił się na czas? Nie. Nie obwinia Justina o to co się stało bo nie był. Przecież nikt nie spodziewał się, że ktoś kogo traktowano jako członka rodziny i ufało
mu się bezgranicznie może zrobić coś takiego. Każdy u nich w domu ufał Harry’emu nawet ona. I właśnie dlatego, że mu tak bardzo ufała zgodziła mu się tamtej nocy pomóc gdy o ta pomoc poprosił. Powiedział
je, że źle się czuje i musi skorzystać z łazienki więc ona bez żadnego wahania pomogła mu wejść na górę i chciała zaprowadzić go do łazienki lecz nie dotarli tam. Zamiast do łazienki trafili do jej pokoju
gdzie odegrał się jej prywatny koszmar.
Gdy usłyszała dzwonek na lekcję to wstała z posadzki i zapięła swoje spodnie nadal
płacząc po czym wyszła z kabiny i podeszła do umywalek i odkręciła zimną wodę nabrała na dłonie i obmyła twarz by choć trochu ukryć to, że płakała. Chciała wyjąc z plecaka chusteczki, ale zorientowała się,
że nie ma obok siebie plecaka. Wróciła do kabiny, ale tam też go nie było więc podeszła do wejścia mając nadzieję, że spadł jej gdy została tu wciągnięta lecz tam też go nie było. Wystraszyła się,
że gdy Justin tu wszedł zauważył jej plecak i zabrał go. Jeśli tak jest to będzie czekało ją gęste tłumaczenie na co nie miała zupełnie ochoty.
Będąc pewną, że nikogo już nie spotka na korytarzu szkolnym wyszła z łazienki by
po chwili stanąć twarzą w twarz z własnym bratem, który na prawym ramieniu miał przewieszony plecak a w lewej ręce trzymał jej. Przełknęła ślinę i modliła się w duchu by Justin po prostu oddał jej plecak
i kazał iść na lekcję, na którą i tak jest już spóźniona lecz tak się nie stało.
-Możesz mi powiedzieć co robiłaś w męskiej toalecie? - zapytał i podniósł
lewą brew do góry w geście zapytania - Odpowiesz mi Veronic?
-A co można robić w toalecie Justin? - odpowiedziała pytaniem i również podniosła
brew do góry starając się być rozluźnioną.
-W męskiej? Na dodatek z chłopakiem? - zachłysnęła się powietrzem i uciekła wzrokiem
w bok.
-A skąd pewność, że byłam tam z chłopakiem?
-Do cholery nie rób ze mnie idioty Veronic! - krzyknął i odepchnął się o ściany
podchodząc do dziewczyny łapiąc ją za ramiona wcześniej upuściwszy jej plecak.
-Tylko z nim rozmawiałam - powiedziała wystraszona i chciała się odsunąć, ale brat
trzymał ją mocno nie pozwalając jej się wyswobodzić z uścisku.
-Rozmawiałaś? Z nim? - puścił jej ramiona, ale nie odsunął się od niej - Dlaczego
rozmawiałaś z nim a ze mną nie chcesz? - patrzył się na siostrę pytającym wzrokiem - Dlaczego Veronic?! - dziewczyna zatrzęsła się ze strachu jeszcze bardziej co nie umknęło uwadze szatyna. Zbliżył się do niej
jeszcze bliżej biorąc w dłonie jej twarz - Od trzech miesięcy nie jesteś sobą Shawty - oparł swoje czoło o jej i spojrzał w jej oczy tak bardzo podobne do jego własnych. Czuli swoje oddechy na twarzy i czuli się
tak jakby jakaś niewidzialna siła przyciąga ich do siebie - Porozmawiaj ze mną Veronic - otarł nosem o jej nos. Nawet nie wiedzieli kiedy ich oddechy przyśpieszyły - Cholera Veronic... - przymknęła oczy i stała tak
oparta o swojego brata. Nagle cały strach, który czuła minął. Czuła się spokojna, bezpieczna. Nie czuła żadnego lęku ani strachu, który ogarniał jej ciało jeszcze kilkanaście minut temu gdy była
zamknięta w kabinie z Harry’m.
-Veronic... - otworzyła oczy i spojrzała prosto w tęczówki brata, które
w jednej chwili wydały jej się najpiękniejsze na świecie. Czuła jego oddech na swoich ustach, czuła jak kciukami gładzi jej policzki, czuła jak zbliża swoją twarz ku jej. Nagle odskoczyli od siebie gdy usłyszeli
huk zamykanych się drzwi a potem rozległo się echo odbijanych kroków od ścian. Veronic chwyciła szybko swój plecak i biegiem ruszyła w głąb korytarza nie oglądając się za siebie.
02.06.2013r (piątek)
Dziś piątek. Zaczął się już weekend można powiedzieć. Powinnam teraz wychodzić
ze znajomymi a zamiast tego siedzę zamknięta w pokoju i boję się pokazywać na zewnątrz sama. W sumie to nie byłabym sama bo mogłabym gdzieś wyjść z Amber a jeśli nie z Amber to pewnie bym namówiła Justina
na to aby zabrał mnie ze sobą a gdyby on zabrał mnie ze sobą to jest 100% pewności, że spotkałabym JEGO. Na samą myśl o NIM do oczu napływają mi łzy. To co dziś się stało w szkole...myślałam, że tam jestem
bezpieczna, że tam nic mi nie grozi. Jakże się myliłam. W szkole on może dorwać mnie szybciej niż w jakimś innym miejscu. Gdyby Justin dziś nie wszedł do tej pieprzonej łazienki ON znów by mi to zrobił.
Znów by mnie zgwałcił. Czy mało już mnie skrzywdził, upokorzył, poniżył? Mało? Czego jeszcze chce? Czy naprawdę aż taką wielką satysfakcje sprawia mu gnębienie i krzywdzenie mnie? Co ja mu takiego zrobiłam?
Co zrobiłam nie tak, że on tak krzywdzi;,( Są chwile gdy chciałabym naprawdę zasnąć i już się nie obudzić. Naprawdę. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam w tym wszystkim całkiem sama. Boję się GO. Naprawdę boję.
Chciałabym o tym wszystkim powiedzieć Justinowie, ale...ale gdy mu powiem Harry go skrzywdzi a na to nie pozwolę. Może krzywdzić mnie poniewierać mną, ale nigdy nie pozwolę skrzywdzić Justina. Właśnie. Justin...
-Veronic obiad! - usłyszała krzyk mamy z dołu po czym zamknęła szybko zeszyt z myślą,
że skończy pisać później. Wstała z łóżka i schowała swój pamiętnik pod poduszkę po czym wyszła z pokoju i udała się na dół do jadalni gdzie pewnie reszta czeka tylko na nią. Nie była
głodna, ale wiedziała, że musi jeść jeśli nie chce by rodzice znów ciągali ją po jakiś lekarzach, którzy nie mają bladego pojęcia jak jej pomóc.
Weszła do pomieszczenia i usiadła na przeciw swojego brata. Gdy poczuła jego wzrok na
sobie poczuła się dziwnie skrępowana. Nalała sobie zupy i zaczęła ją jeść nadal czując na sobie wzrok Justina. Marzyła o tym by jak najszybciej zjeść i zamknąć się w pokoju.
-Jak wam dziś minął dzień w szkole? - usłyszała głos taty, ale nie miała zamiaru
odpowiadać. No bo niby co miałaby im powiedzieć? ‘No po za tym, że prawie nie zostałam po raz drugi zgwałcona to super było. A no i...’
-W sumie to bez większych ekscytacji - dlaczego miała wrażenie, że słowo ‘ekscytacji’
dziwnie podkreślił. Czy chciał nawiązać do dzisiejszego zdarzenia na korytarzu? Potrząsnęła głową tak jakby chciała wyrzucić te myśli z głowy. Nie chciała o tym myśleć. Przecież nic takiego się nie stało
prawda?
-Dziękuję - wstała od stołu odnosząc talerz do kuchni i chowając go do zmywarki.
Usłyszała, że krzesło w jadalni zostało odsunięte więc jak najszybciej wyszła z kuchni i pobiegła po schodach do góry wbiegła do pokoju i zamknęła drzwi na klucz słysząc, że jej brat również wbiega
do góry. Odetchnęła z ulgą gdy złapał za klamkę a drzwi nie ustąpiły.
-Veronic otwórz - zapukał delikatnie w drewnianą płytę, ale dziewczyna nie miała
zamiaru mu otwierać a tym bardziej nie miała ochoty z nim rozmawiać - Shawty proszę musimy porozmawiać...proszę - nie otworzyła. Zamiast tego położyła się na swoim łóżku i skuliła się w kłębek. Nogi
objęła ramionami i tak leżała. Po kilkunastu minutach w pomieszczeniu można było usłyszeć tylko miarowy oddech dziewczyny.
Zasnęła.
Zasnęła.
Wstała rano około godziny dziewiątej i prosto z łóżka udała się do łazienki
by wziąć prysznic. Zdjęła z siebie wczorajsze ciuchy, w których zasnęła i weszła do kabiny odkręcając kurek z ciepłą wodą i pozwoliła kroplom spływać po jej ciele.
Wyszła z kabiny i owinęła swoje ciało ręcznikiem po czym weszła do pokoju. Podeszła
do szuflady i wyciągnęła z niej dolną część bielizny a z szafy wyjęła spodnie od dresu i zwykłą białą bokserkę. Chciała już zrzucić z siebie ręcznik gdy zorientowała się, że roleta w oknie jest podniesiona
więc podeszła i chciała ją opuścić gdy zauważyła swojego brata koszącego trawę w samych dresowych spodniach. Przyjrzała mu się uważnie. Był nie wysoki, jego jasno brązowe włosy zawsze ułożone teraz były
poczochrane co musiała przyznać dodawało mu niezłego uroku. Jego sylwetka była umięśniona nie do przesady, ale na tyle, że przechodzące obok dziewczyny z ich liceum na pewno dostają palpitacji serca. Nie ma się
co okłamywać jej brat jest jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole, za którym lata prawie większa połowa damskiej szkolnej populacji. Jego zarysowane mięśnie na plecach napinały się z każdym
jego ruchem co było bardzo widoczne, a pikanterii temu widokowi dodawały kropelki potu spływające po jego ciele.
Veronic ocknęła się gdy usłyszała jak kosiarka przestaje buczeć i szybko opuściła
roletę. Oparła się o ścianę obok okna i dopiero teraz poczuła dziwne ssanie w żołądku i bynajmniej nie miało to nic wspólnego z głodem. Potrząsnęła głową chcą wyrzucić z głowy te myśli i szybko zrzuciła
z siebie ręcznik po czym wsunęła na swoje biodra bieliznę a po chwili spodnie. Miała już założyć bokserkę gdy zauważyła, że jej sutki sterczą.
Zarumieniła się na samą myśl, że spowodowane jest to nie tym, że jest jej zimno bo
w pokoju jest wręcz gorąco, ale spowodowane jest to tym, że przyglądała się własnemu bratu. Zarzuciła szybko bokserkę i położyła się na łóżku. ‘Veronic Bieber jesteś szurnięta!’.
♦♫♦
Z Dedykacją dla WAS drogie Panie z okazji naszego święta :-) Tak więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA KOBIET ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz