19 lutego 2014

- 12 - Bad Love


Rozdział dedykowany Paulinie. Bo jest cholernie niecierpliwa, bo twierdzi, że to jest coś niezłego, bo gnębiła mnie o ten rozdział, bo jest narwana i napalona na ‘małe co nie co’ XD Bo jesteś chyba najwierniejszą fanką tego badziewia, bo potrafisz sprawić, że naprawdę śmieję się w głos. Masz bo chciałaś XD

 ~*~

16.06.2013 ( piątek )
           Wciąż nie dociera do mnie to, że Harry jest na wolności, że chodzi sobie spokojnie po ulicy i czuje się bezkarnie! Co prawda ma chodzić po wolności, tylko do czasu rozprawy, ale sam fakt, że mogę go spotkać w każdej chwili i w każdym miejscu przyprawia mnie o mdłości i paraliżujący strach. Bałam się nawet podejść do okna a co dopiero mówić o wyjściu na zewnątrz. Za dwa tygodnie ma być koniec roku szkolnego a ja panicznie boję się chodzić do szkoły, nawet jeśli Justin czy Amber jest obok. Będę spokojna i przestanę się bać dopiero wtedy gdy będę pewna, że Harry siedzi i już mi nie zagraża.
           A teraz z innej beczki. Jutro są moje piętnaste urodziny. O rajuśku, pierwszy raz w życiu nie cieszy mnie ten fakt. Po prostu nie umiem się teraz ciszyć z niczego. Strach odbiera mi chęć do wszystkiego.
           Oho, chyba już nic więcej nie napiszę. Słyszę, że Justin idzie. Może napiszę później.


           Zamknęła zeszyt i odłożyła go na szafkę nocną. Ułożyła się wygodnie w łóżku i czekała, aż Justin wejdzie. Najpierw otworzyły się drzwi a dopiero później w pokoju pokazała się głowa Justin’a.
           -Nie śpię możesz wejść - chłopak uśmiechnął się i zamykając drzwi ruszył w stronę łóżka. Położył się obok Veronic i przygarnął ją do siebie całując w czubek głowy.
           -Jak się czujesz? - zapytał i spojrzał na Veronic z czułością.
           -Bez zmian Justin - odpowiedziała i wtuliła się w jego tors - Boję się nawet podejść do okna. To jest chore, ale nic nie mogę na to poradzić, to jest silniejsze ode mnie. Ten strach ma władzę nade mną.
           -Dlatego też porozmawiałem z rodzicami i... - zrobił przerwę i uśmiechnął się zadziornie patrząc jej w oczy. Widział w jej oczach zniecierpliwienie. Zmarszczyła nos i wiedział już, że naprawdę zaczyna się niecierpliwić. Nie lubiła gdy ktoś trzymał ją w niepewności.
           -Oh, do jasnej cholery powiedz mi wreszcie co Ci łazi po tym łbie Justin! - krzyknęła i posłała mu rozźelone spojrzenie - Justin! - pacnęła go w ramie gdy zauważyła szeroki uśmiech na jego twarzy. Uderzyła go pięścią w ramie, potem drugi i trzeci raz.
           -Auć, auć...dobra już dobra, tylko przestań - powiedział przez śmiech - Rozmawiałem z rodzicami i uprosiłem ich abyś mogli pojechać do dziadków. Wylatujemy jutro.
           -Jedziemy do Kanady? - pokiwał tylko głową na znak zgody - Aaaaaaaaaaaaaaaaa! - rzuciła się na niego z piskiem radości. Już od jakiegoś czasu bardzo chciała odwiedzić dziadków, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie, a teraz Justin, jej Justin załatwił im wyjazd do Kanady - Jesteś cudowny - powiedziała i ułożyła głowę na jego torsie - Dziękuję.
           -Nie masz za co - powiedział i wplątał dłoń w jej blond włosy. Veronic poprawiła się tak aby było jej wygodnie i wsłuchiwała się w rytmiczne bicie serca Justina.
           -Na długo tam zostaniemy?
           -Na całe wakacje.
           -Justin? - zapytała i podniosła głowę patrząc na niego - A co z Twoimi studiami? - odwrócił wzrok nie chcąc w tej chwili patrzeć na nią. Bo jak miał jej powiedzieć, że nie wyjedzie do Nowego Jorku? Że zostaje tutaj w Los Angeles, że będzie uczęszczał na tutejszą uczelnie? Wiedział, że będzie zła na niego - Justin nie możesz! - krzyknęła a on spojrzał na nią zdezorientowany - Masz jechać do Nowego Jorku i uczyć się pod okiem najlepszych nauczycieli i prawników! Do jasnej cholery Justin ja nie umieram! Nie chcę byś zniszczył swoje marzenia bo coś tam sobie ubzdurałeś!
           -Ubzdurałem? - powiedział pytając - Ja sobie ubzdurałem?! - krzyknął - Mój kiedyś najlepszy przyjaciel zgwałcił mi siostrę a Ty mi mówisz, że ja coś sobie ubzdurałem!?
           -Justin przecież oni go zamkną! - wstała z łóżka i stanęła a środku pokoju - Jedziemy teraz do dziadków, tam będę bezpieczna, tam nie będzie Harry’ego, a gdy wrócimy do Los Angeles pewnie odbędzie się rozprawa i go zamkną! Więc nie widzę powodów byś odpuszczał sobie! Nie chcę byś zrezygnował z tego o czym marzysz od tak dawna! Justin proszę Cię.
           -Veronic...
           -Nie Justin! - krzyknęła - Wybieraj...
           -Wybieraj?
           -Tak. Albo wyjeżdżasz na studia do Nowego Jorku, albo kończymy to co jest między nami - powiedziała i spojrzała w oczy Justina. Wiedziała, że zagrała nie fair, ale wiedziała też, że nic innego nie zadziała na niego. Musiała to zrobić aby on nie zmarnował swoich marzeń. Nie mógł tego zrobić bo obwiniał się o to co zrobił jej Harry. Tak. Wiedziała, że Justin się o to obwinia i dlatego chciał zrezygnować ze studiowania na najlepszej uczelni prawniczej w Nowym Jorku. Nie mogła na to pozwolić.
           Justin wstał gwałtownie z łóżka i spojrzał na nią z ogromna złością w oczach. Przecież nie mogła tego zrobić! Nie mogła stawiać mu ultimatum! Nie mogła kazać mu wybierać! A jednak zrobiło to. Kazała mu wybierać.
           -Nie mówisz tego poważnie Veronic.
           -Mówię jak najbardziej poważnie Justin - powiedziała i również wstała z łóżka - Masz wybór. Jakiego dokonasz to już od Ciebie zależy - ominęła go i skierowała się w stronę łazienki - Masz czas do jutra - zamknęła za sobą drzwi i przekręciła w nich zamek. Tak na wszelki wypadek.

16.06.2013 ( piątek, wpis drugi )
           Wiem, że nie zachowałam się w porządku, ale tylko to mogło zmusić Justina do tego aby wyjechał na studia i spełniał swoje marzenia. Nie mogę pozwolić aby zniszczył swoje marzenia i życie przeze mnie. Tak. Przeze mnie. Bo on robi to tylko dla mnie, a ja nie chcę tego. Chcę by był w przyszłości szczęśliwy. Wiem, że jest szczęśliwy teraz, ale czy za 4 czy 5 lat wciąż będzie? Czy będzie mu wystarczało to, że jestem obok? Czy nie będzie marzył o tym by założyć rodzinę? Będzie. Wiem o tym, że będzie. Wiem też, że rodzice będą liczyć na niego. Dlatego chcę by spełnił swoje marzenia i żeby miał co zaoferować swojej przyszłej żonie. Żonie. Jak to dziwnie brzmi. Wiem, że to co dzieje się między mną a Justinem nie jest wieczne, a szczególnie nie jest to normalne! Gdyby ktoś teraz sie o tym dowiedział...wole o tym nie myśleć o tym co by się stało.

           -Veronic, kolacja! - usłyszała krzyk mamy i zamknęła zeszyt, i jak zawsze schowała go pod poduszkę. Wiedziała, że tam jest akurat bezpieczny. Ufała Justinowi na tyle by wiedzieć, że nie będzie chciał go przeczytać. Znów.
           Podeszła do drzwi i wyszła z pokoju, w tym samym momencie co i Justin. Nie spojrzała na niego tylko od razu ruszyła w stronę schodów. Nie chciała z nim rozmawiać. Nie teraz. Sama musiała sobie wszystko poukładać. Poukładać co? usłyszała we własnych myślach. Pokręcił głową i weszła do jadalni. Usiadła na swoim miejscu przy stole i czekała, aż mama przyniesie kolację.


           -Veronic wstawaj - poczuła szturchanie, ale nie zwróciła na niego uwagi. Odwróciła się na drugi bok nakrywając się kołdra po same uszy. Ktokolwiek chciał czegoś od niej, musiał poczekać aż się obudzi, za kilka godzin - Veronic wstawaj - zmarszczyła nos, znów słysząc natarczywy głos. Chciała spać a ktoś jej to skutecznie uniemożliwiał.
           -Ja ją obudzę mamo. Możesz nam zrobić śniadanie. Za góra piętnaście minut zejdziemy.
           -No dobrze - usłyszał ten sam głos, który ją budził - Ale daje Ci tylko piętnaście minut Justin - usłyszała jak drzwi się zamykają i uśmiechnęła się z ulgą. Zakopała się w kołdrę i odprężyła się chcą znów zasnąć, lecz nie było jej to dane. Poczuła jak materac się ugina, a po chwili czyjeś ciepłe wargi dotknęły jej policzka, potem ust a na koniec przeniosły się na szyję. Mruknęła przeciągle i otworzyła oczy.
           -Juuuuuustin - uśmiechnęła się i spojrzała na niego.
           -Witaj, piękna - powiedział i wpił się w jej usta z zachłannością. Nie czekał na jej pozwolenie. Rozchylił jej wargi językiem, by po chwili móc wsunąć go do jej ust i pieścić jej podniebienie. Veronic jęknęła na to i oddała pocałunek obejmując Justina za kark. Całowali się przez kilka sekund, dając sobie nawzajem przyjemność - Wszystkiego Najlepszego Shawty - powiedział gdy się już oderwał od jej ust.
           -Mmmmmmmmmmm - mruknęła - Mogłabym się tak budzić codziennie - powiedziała i spojrzała w tęczówki Justina - Dziękuję - cmoknęła go w usta i odrzuciła kołdrę na bok - Idź na dół i powiedz, że zaraz będę - powiedziała i zniknęła za drzwiami łazienki.


           -Nienawidzę latać samolotami - syknęła gdy zapięła pas po komunikacie, że za chwilę będą podchodzić do lądowania - To jest przerażające.
           -Wiem - powiedział Justin i delikatnie ścisnął jej dłoń - Ale zaraz będziemy na miejscu i zobaczymy się z dziadkami - nachylił się nad nią i ucałował jej policzek - Zamknij oczy i pomyśl o czymś przyjemnym - tak tez zrobiła. Zamknęła oczy i myślała o Justinie. Tylko o nim. Przywoływała w myślach same dobre wspomnienia. Przypomniała sobie chwile w samochodzie i na samą myśl zrobiło jej się gorąco. To co wtedy zrobili było, czymś szalonym, ale i mega przyjemnym. Odtwarzała ten moment w głowie raz po raz i doszła do wniosku, że chciałabym przeżyć to jeszcze raz, a może i nawet więcej. Tak. Zdecydowanie chciałaby przeżyć więcej. Czuła jak jej ciało ogarnia dziwne gorąco, a w swoim intymnym miejscu czuła przyjemny ucisk i mrowienie. Przygryzła dolna wargę by nie wydać z siebie żadnego jęku, gdy pomyślała o tym co Justin mógłby z nią zrobić gdyby byli teraz sami. Wyobraziła sobie, jak jego dłonie jeżdżą po jej ciele badając każdy jego zakamarek, jak usta zaciskają się na jej sutkach a jego dłonie...
           -Veronic - otworzyła gwałtownie oczy i spojrzała w jego ciemne tęczówki - Już wylądowaliśmy - powiedział - Musiałaś myśleć o czymś naprawdę przyjemnym - zarumieniła się i szybko wstała ze swojego siedzenia kierując się w stronę wyjścia z samolotu. Boże jak mogła pozwolić sobie na takie myśli w miejscu publicznym? Bo samolot z pewnością był miejsce publicznym. Potarła swoje rozpalone policzki dłońmi i zaczęła schodzić po schodkach - Ja też o tym myślałem - usłyszała szept Justina w uchu a w jej brzuchu wybuchło stado motyli. Boże dlaczego on mi to robi pomyślała.
           -Justin! Veronic! - usłyszała czyjś krzyk i spojrzała w tamtą stronę. Pisnęła z radości gdy w tłumie wypatrzyła babcię i dziadka.
           -Leć do nich - przejechał jej dłonią po włosach - Ja pójdę odebrać bagaże - dwa razy nie trzeba było jej powtarzać. Biegiem ruszyła w stronę dwójki starszych osób i już po chwili tonęła w ich uchwycie.
           -Och, Skarbie, ależ żeśmy się stęsknili.
           -Ja też - wyszeptała i schowała się w ramionach ukochanego dziadka. Tak bardzo za nimi tęskniła. Tak bardzo.


           Leżała na łóżku, w pokoju, który niegdyś należał do jej mamy i wpatrywała się w błękitny sufit. Cieszyła się, że wreszcie mogła zobaczyć się z dziadkami i spędzić z nimi czas. Tęskniła za nimi jak i za Kanadą. Mogła uwielbiać Los Angeles, ale to Kanadę zawsze będzie Kochać. Tu się urodziła. Tu mieszkała do dziewiątego roku życia zanim przeprowadzili się do słonecznej Kalifornii. To Kanada była jej ojczyzną i taką przystanią do której mogła przybić gdy było jej źle.
           -Jak się czuje moja solenizantka? - wzdrygnęła się gdy poczuła przy uchu ciepły oddech. Była tak bardzo zamyślona, że nawet nie zauważyła kiedy wszedł Justin - Jeszcze raz wszystkiego najlepszego - zaczął całować jej ucho, by za chwile zejść z pocałunkami na szyję.
           -Juuustin - stęknęła - Dziadkowie.
           -Dziadkowie wyszli do państwa Fletcher - zamruczał i zassał się na jej szyi czym wywołał u niej pomruk - Wrócą późno - szepnął - Na tle późno abym mógł dać Ci swój prezent - przekręcił się tak, ze był teraz nad nią i wpił się w jej usta. Całował z ogromną zachłannością i pożądaniem. Chciał jej dać dziś jak najwięcej przyjemności. Całował jej szyję zapamiętale, ale po kilkunastu minutach było mu za mało tego. Zdjął jej koszulkę pozostawiając ją tylko w staniku i jeansach. Zaczął całować jej dekolt, dłońmi błądząc po je płaskim brzuchu i talii - zdejmij to - wysapał w jej usta. Nie musiał mówić o co mu chodzi. Wiedziała. Podniosła się na chwilę do góry by móc odpiąć zapięcie od stanika i odrzucić go na podłogę. Za nim zamknęła oczy widziała jak tęczówki Justina zaświeciły się. Ledwo ułożyła się na pościeli a poczuła jak brunet bierze w usta jej nabrzmiałego już sutka. Jęknęła z przyjemności co tylko zmotywowało chłopaka do dalszego działania.
           Zataczał kółeczka językiem, a dłonie zaciskał na jej nie dużych piersiach. Uwielbiał jej. Czuł jak Veronic wygina pod nim ciało i również czuł niesamowity ucisk w swoich spodniach. Ale nie jego kolej na przyjemność. Zjechał pocałunkami na jej płaski brzuch a dłonie zatrzymał na jej biodrach. Uniósł się do góry i spojrzał w jej oczy. Gdy zobaczył w nich przyzwolenie rozpiął jen jeansy i zsunął jej wraz z jej bielizną. Oczy mu się zaświeciły jeszcze bardziej gdy zobaczył to o czym marzył od kilkunastu dni, jak nie tygodni.
           Zdjął swoją koszulkę i zawisł nad nią. Nie czekając na jej pozwolenie pocałował ją. Oddała natychmiast jego pocałunek. Całowali się dopóki nie zabrakło im powietrza.
           -Co zamierzasz Justin?
           -Zobaczysz - obniżył się i zatrzymał się na wysokości jej podbrzusza. Obdarował pocałunkami jej brzuch a potem znów się obniżył. Rozszerzył jej nogi i zaczął całować wewnętrzną stronę jej ud. Wspinał się pocałunkami co raz to wyżej i wyżej, gdy dotarł do pachwiny zatrzymał się, ale tylko na chwilę. Nie minęła sekunda gdy Veronic poczuła usta jak i język Justina na swojej kobiecości. Jęknęła głośno a jej mięśnie spięły się. Nigdy w życiu nie czuła takiego czegoś. Sapała z ogromnej przyjemności, ale gdy poczuła język Justina w swoim wnętrzu to już krzyczała w głos. Nie umiała nad tym zapanować. Nawet nie chciała.
           Nie wiedziała ile minęło czasu. Kilka sekund? Minut? A może godzin? Nie ważne. Liczyło się tylko to co Justin z nią robił. A robił naprawdę wiele.
           Sapnęła zła gdy zaprzestał czynności jakiej robił. Podniosła głowę, ale od razu napotkała jego usta na swoich. Znów całowali się jakby świat miał się skończyć.
           -Dlaczego przestałeś? - wysapała w jego usta.
           -Bo teraz będzie najlepsze - powiedział i nim zdążyła zareagować poczuła jak palec Justina wnika w jej ciało. Wrzasnęła na całe gardło i wygięła ciało w łuk. To co robił z nią Justin było nie do opisania. Tyle uczuć nią targało, ale żadnych nie potrafiła opisać słowami. Tego nie dało się opisać słowami. Jęczała bezwstydnie a Justina poruszał palcem w jej wnętrzu. Po kilku sekundach poczuła jak dokłada i drugiego palca, na co sapnęła z przyjemności. Zaczęła wysuwać biodra na spotkanie z jego palcami. Czuła się jak w niebie, ale gdy poczuła trzeci palec Justina w sobie to był już obłęd.
           Nie musiała długo czekać na spełnienie. Przyszło po nie długich minutach. Krzyknęła, wygięła się a potem opadła na pościel głośno oddychając. Chciała złapać dłoń Justina, ale nigdzie jej nie napotkała. Uniosła powieki i uniosła się na drżących łokciach, ale to co zobaczyła zaparło jej ech w piersiach. Justin siedział na skraju łóżka i starał doprowadzić się do spełnienia. Nawet nie wiedziała kiedy Justin pozbył się reszty swoich ciuchów, ale to było najmniej ważne. Wstała z łóżka i podeszła do Justina klękając przed nim.
           -Pozwól mi - powiedziała i nim brunet mógł zareagować objęła swoimi ustami członka chłopaka. Justin jęknął głośno i wypiął biodra w przód. Veronic nie miała w tym żadnego doświadczenia, ale starała się robić to tak jak sobie wyobrażała. Ssała jego członka na przemian lizać go. Długo nie musiała czekać na efekt bo już po nie długiej chwili poczuła dziwny posmak w ustach. Zakrztusiła się i odskoczyła od Justina wypluwając słonawą ciecz na panele. Nie była jeszcze gotowa na to by przyjąć go w taki sposób.
           -Wszystko w porządku? - podniosła głowę i spojrzała w jego zatroskane i spełnione tęczówki. Tak. Wszystko było w jak najlepszym porządku.
           -To był najlepszy prezent jaki mogłam dostać.

  
           Chodziła po sklepowych alejkach pchając przed sobą wózek. Spojrzała na listę trzymającą w dłoniach i sapnęła zła. Na pewno nie dostanie pomidorów w dziale z mrożonkami. Pokręciła głową i ruszyła przed siebie. Musi się skoncentrować, a nie ciągle myśląc o...
           Koniec! Dość! Musi myśleć w tej chwili logicznie a nie. Skręciła w lewo i uśmiechnęła się tryumfalnie, gdy zauważyła przed sobą dział z warzywami.
           Wrzuciła do wózka zważone warzywa i rozejrzała się czy nie miałaby ochoty na coś jeszcze. Nie miała, więc ruszyła dalej przed siebie.
           -Masz już wszystko Skarbie? - usłyszała za sobą głos babci więc odwróciła się w jej stronę z uśmiechem. Nie odezwała się, ale wskazała ręką na zawartość wózka - To ciesze się - powiedziała starsza kobieta - A Ty nie masz na nic ochoty? - mam na Justina, pomyślała, ale zaraz ie skarciła za te myśli.
           -Nie mam - uśmiechnęła się do babci - Wystarczy, że zrobisz mi swoje cudownie spaghetti a będę w niebie. W niebie to Ty byłaś wczoraj. Usłyszała jakiś głosik, ale szybko go uciszyła. Ale fakt. W niebie to była wczoraj.

6 komentarzy:

  1. Jezu jezu jezu jezuuuuu aaaaaaaaaaaa:D !
    Po pierwsze to tak: Dziękuje za dedykacje :*
    A po drugie to ten rozdiał jest boski cudowny jezu nie wiem co pisać :D ZAJEBISTE :* JUŻ CHCE KOLEJNY ;D

    #PAULA

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW :D BOSKIE !!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG szybcy są. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Co wydarzy się na imprezie u Isabell?
    Jak potoczą się losy trzech przyjaciółek?
    Czy nienawiść jest w stanie przerodzić się w coś więcej?.
    Tego wszystkiego dowiesz się czytając nasze opowiadanie!

    http://lovemeliikeyoudo.blogspot.com/
    ZAPRASZAMY<3

    OdpowiedzUsuń